Trener Stelmetu I.Jovović: Grudzień trudny i ważny!

fot. Jan Ratajczak/basketzg.pl

Przed koszykarzami Stelmetu ENEI BC Zielona Góra bardzo trudny okres – od 6 grudnia do końca roku rozegrają aż 7 meczów – 5 w PLK i 2 w VTB. Ich rywalami będą tuzy obu rozgrywek – Polski Cukier Toruń czy Anwil Włocławek w Polsce oraz Chimki Moskwa i Lokomoti Krasnodar w VTB. My rozmawiamy z trenerem naszej ekipy Igorm Jovovićem o tym, jak ocenia swój zespół do tej pory, jakie ma problemy itp. Ale zaczynamy od…reprezentacji Polski!

RZG: A Pan Panie trenerze oglądał wygrany mecz Polaków z Włochami?

 

Oglądałem jednocześnie mecz Polaków i mojej reprezentacji, która grała znakomity mecz z Turkami. Skakałem między kanałami i meczami. Wielkie zwycięstwo, wielki sukces Polaków, którzy – to trzeba przyznać – wygrali z Włochami, którzy przyjechali bez kilku najlepszych zawodników, wielkich gwiazd. Oczywiście takich zespołów nie można lekceważyć, trzeba umieć wykorzystać taką szansę i Polska to zrobiła i ma wielki sukces.

 

RZG: A jak Pan przyjął wygraną „swojego” zespołu – Budućnosti Podgorica nad wielkim CSKA Moskwa w Eurolidze?

 

Zwycięstwo Podgoricy nad CSKA było jej wielkim sukcesem; już dwa mecze wcześniej pokonali Baskonię, pobili rekord trójek w Eurolidze – rzucili ich aż 21; w niesamowitym meczu z CSKA Podgorica zagrała znakomitą II połowę i wygrała! Do tego Turcja pokonana przez moją reprezentację – serce rosło patrząc na te mecze. 

 

RZG: Zawsze Pan mówi, że taki Stelmet to z takimi tuzami, jak CSKA może jedynie walczyć, ale o wygranej realnie nie ma co myśleć. Tymczasem zespół z Podgoricy potrafił!

 

Buducnost ma 6-7 razy większy budżet niż Stelmet i ma graczy w najlepszym wieku koszykarskim, którzy zrobili w zeszłym sezonie duży postęp.

 

Ten zespół wygrał Ligę Adriatycką, klub podpisał 5, 6 kontaktów z dobrymi obcokrajowcami za bardzo duże pieniądze. Coty Clarke wygrywał nagrody MVP w lidze VTB w zeszłym sezonie, Earl Clark – to był czołowy gracz Besiktasu Stambuł, Edwin Jakcson – gracz francuskiej kadry, niegdyś w Barcelonie….

 

Oni mają wielki budżet – największy od 2000 roku. Prezydent klubu mówi, że być może to jest najlepszy zespół od 20 lat.  Jeśli chodzi o kasę to pomaga rząd, państwo,  jest mnóstwo sponsorów – każdy mały kraj powinien w  ten sposób zbudować jedną dyscyplinę , skupić się wokół jednego klubu, stać za nim. U nas było to długo piłka ręczna i zespół kobiet. Ale teraz Buducnost  jest w Eurolidze i teraz to jest nr 1. I chce zostać w Eurolidze przez kilka lat wygrywając kilka razy z rzędu Ligę Adriatycką. 

 

RZG: Pana rodzina była w Zielonej Górze! To musiały być dla Pana świetne chwile?

 

Tak, to było dla mnie bardzo ważne. Tęskniłem za córkami, za mamą – ona też była. Wszyscy przyjechali, spędziliśmy świetny tydzień. Szkoda, że tak szybko musiały jechać. A  najczęściej byliśmy w Skokoloko…Taaak! Dziewczyny czuły się tam znakomicie i byliśmy tam kilka razy! Chciałem im pokazać coś innego, ale one mówiły – chcemy do Skokoloko – no to jechaliśmy i skakały!

 

RZG: To teraz czas na Stelmet. Przed Wami trudny czas, chciał Pan pewnie szykować formę na bardzo trudny dla was grudzień. Ale ma pan zdaje się problemy z kontuzjami graczy?

 

Mamy w ogóle ciężki sezon mówię tu o składzie, jego budowie, podróżach, bardzo trudnych rywalach w VTB, każdy tydzień coś przynosi. Było już naprawdę sporo trudności do tej pory… Mówię jednak zespołowi za każdym razem, gdy są kłopoty, że musimy i tak znaleźć wyjście z takich sytuacji, żeby być konkurencyjnym wobec innych. Bo chcemy wygrywać co się da.

 

Jeśli chodzi natomiast o ten tydzień to chcieliśmy zrestartować ciała, ale też potem mocno potrenować. No ale nie dało się tego zrobić tak, jak byśmy chcieli. Straciliśmy 3 zawodników – Savović przez 3 dni miał wysoką temperaturę. 39 stopni. Nie trenował. Śakić miał problem z kolanem – może dzisiaj zacznie trenować nawet jeśli lekarz powie, że powinien jeszcze się wstrzymać. Zamojski świetnie trenował i nagle w piątek w końcowych 5 minutach treningu zderzenie z Planinićem, uderzenie w kolano, ból, spuchnięte kolano i nie będzie trenował. Przechodzi terapię, ale ciągle czuje ból i sytuacja jest dziwna.

 

RZG: Tymczasem za wami I część sezonu – jak Pan ją ocenia?

 

Rezultaty,  które osiągnęliśmy powinny nas zadowalać. Mamy wynik 7-1 w PLK, graliśmy dobry basket, a graliśmy z kilkoma zespołami z czołówki ligi – z Polfarmą, Dąbrową, Stalą Ostrów i z Arką. I wszystkie te zespoły są za nami w tej chwili. Teraz zagramy z Polskim Cukrem i Anwilem – świetnymi zespołami, które trudno pokonać.

 

W lidze VTB mieliśmy wielką szansę ograć Kalev Tallin – tego nie wykorzystaliśmy. Gdybyśmy wygrali w Estonii powiedziałbym, że jest niemal perfekcyjnie, bo aż 4 mecze graliśmy na wyjeździe. Graliśmy z zespołami świetnymi, bogatymi. W większości z zespołów, z którymi graliśmy, byli zawodnicy, których kiedyś prowadziłem. I jak tak sobie siadaliśmy po meczach na kawie i rozmawialiśmy o sytuacji w swoich klubach to dopiero okazywało się, jaka jest różnica między ich rzeczywistością, ich światem, możliwościami ich klubów, a nami. A jest ogromna!

 

RZG: No dobrze, ale Pan mówi o wynikach, a co z grą zespołu? Czy z niej jest Pan zadowolony? Ja na przykład  mam wrażenie, że brakuje Panu lidera zespołu. Miał być nim Markel Starks, ale według mnie gra słabiej niż oczekujemy…

 

Budując zespół myśleliśmy o Polsce, a wiadomo, jakie są zasady gry, przepisy jeśli chodzi o ilość Polaków, którzy muszą być na boisku w meczach PLK. W lidze VTB inne zespoły nie mają takich ograniczeń. A my chcieliśmy mieć jak najwięcej dobrych Polaków, których mogę wykorzystać do konkretnych zadań i chcieliśmy też zatrudnić obcokrajowców, którzy są skłonni poświęcić się dla zespołu, zapomnieć o swoim ego.

 

Oczywiście – mogliśmy wziąć gościa, który będzie kochał trzymać piłkę,  który będzie dużo rzucał i ciągle myślał o sobie. Ale stracilibyśmy na przykład w ten sposób Koszarka. Wzięlibyśmy kogoś mocnego na innych pozycjach i mógłby nam umknąć potencjał Sokołowskiego, czy Zamojskiego.  Zbudowaliśmy więc zespół głównie na Polskę, a nie wiedzieliśmy długo, że zagramy w VTB. I cały ten skład, nasze wybory to po prostu efekt kompromisów. 

 

RZG: A co z tym Markelem?

 

Faktem jest, że od Markela spodziewam się więcej – chcę by bardziej kontrolował grę, by odważniej prowadził zespół.  Co mi się podoba to fakt, że on zawsze  wkłada cały swój wysiłek w trening i grę. Ale może być dużo lepszy. Wiem, że cały czas myśli o poprawianiu swoich umiejętności. To jest ciągle początek sezonu – jeśli będzie potrafił pokazać cały swój potencjał – będziemy mieli z niego pożytek i to duży.

 

Daję mu sporo wolności, zresztą sporo wolności daję zawsze wszystkim graczom, oczywiście do momentu, kiedy widzę, że ktoś przesadza. W Turcji on grał zdecydowanie  więcej jako rzucający niż u nas. Teraz w VTB brakuje mu trochę wzrostu i występ na dwójce mógłby być problemem. Choćby w Zenicie miał naprzeciwko siebie gościa, który miał 196 cm wzrostu! Według mnie dla niego i jego rozwoju lepiej będzie grać na jedynce.. I on się trochę z tym męczy. Musi więcej myśleć – co zagrać, do kogo krzyknąć, do kogo podawać, z kim grać – to dla niego nowe. Do tej pory nie musiał tak bardzo zajmować się organizacją gry, to nie on dzielił piłkę w poprzednim zespole. Ta nowa funkcja go na razie najbardziej męczy.

 

RZG: A co z obroną Pana zespołu – tu też nie jest idealnie. Nawet w świetnym meczu z Arką straciliście 93 punkty!

 

Chłopaki próbują w obronie, starają się, ale trzeba przyznać, że wielu moich zawodników jest zorientowanych ofensywnie. Poza tym większość zawodników to gracze 30-letni lub powyżej trzydziestki. I masz sytuację, że grasz, podróżujesz, grasz, podróżujesz. I coś takiego powoduje zmęczenie. Pierwsze, co się załamuje w takim przypadku to obrona. I teraz my  – niedługi skład, ludzie, którzy minęli najlepszy wiek koszykarski, podróże, ciężkie mecze….I jak grasz mecz i musisz wracać do obrony i potrzebujesz sprintu to masz problem, jesteś wolniejszy. W ataku nawet może będzie ok, ale to naturalne, że w takim przypadku to obrona jako pierwsza słabnie. I myślę, że ten sam problem pojawił się już w zeszłym sezonie.

 

Mówi Pan – zmienić kogoś??? Pewnie…Można zmienić nawet cały zespół, można zmienić trenera….Jasne….Ale mamy taką a nie inną sytuację i szukamy różnych rozwiązań tego problemu. Cały zespół możesz zmienić w czerwcu, w ciągu sezonu nie możesz. Nie narzekam – ja się cieszę, że widzę u nich wielką ochotę do pracy, widzę motywację, chcą pokazać coś w tym sezonie, ale też wiem, jaka jest rzeczywistość. Ja widziałem, że tutaj pod tym względem zespół w ostatnich 2 latach szedł w dół. 

 

RZG: Czyli co – grudzień zweryfikuje siłę zespołu, ocenicie graczy i być może zdecydujecie się na zmiany?

 

Pewnie, że czekam na grudniowe spotkania – musimy w nich pilnować zwycięstw, wygrywać, bo to trzyma całość zespołu w kupie. No i musimy równolegle analizować rynek. Ale można analizować rynek, ale jak się nie ma odpowiednich możliwości to robienie czegokolwiek jest trudne.

 

RZG: Ale macie pieniądze na nowych graczy?  

 

Nie wiem!!! Ja po prostu staram się wykonywać swoją robotę najlepiej jak umiem, próbuję patrzeć na wszystko pozytywnie ; czasami nie jest łatwo, ale muszę wierzyć w zespół który mam. Nasz cel to rywalizacja w PLK i dojście jak najdalej tutaj. Po I rundzie zobaczymy, co mają rywale, zobaczymy, jaki jest nasz potencjał i może wtedy dodamy nowe twarze…Albo i nie.

 

RZG: No a na pierwszy ogień w grudniu za rywala będziecie mieli Polski Cukier Toruń…

 

Tak. Kiedy rozmawiam w klubie to mówię, że w tej chwili w najlepszej sytuacji, w najlepszym położeniu są właśnie oni – Polski Cukier i jeszcze Stal Ostrów. Mają dużo czasu, żeby czyścić głowę po pojedynczych meczach w  tygodniu. Mają czas, który mogą spędzić z rodziną, z przyjaciółmi; jednocześnie mogą ciężko trenować, kiedy należy. Mogą się przygotowywać na konkretnych rywali kilka dni. Sądzę, że to między innymi dlatego to bardzo silny zespół. I te eliminacje pucharu przed sezonem były dla nich bardzo dobre – inne zespoły trenowały, nowi gracze adaptowali się w swoim nowym otoczeniu, a oni już grali. Świetnie z tego skorzystali! Są w ogóle zwycięzcą pucharu z zeszłego roku, byli blisko wejścia do finału, zniszczyli nas w meczach o 3 miejsce – takie są fakty. My sobie możemy żyć marzeniami, wspomnieniami  i mówić sobie – hoho my jesteśmy mistrzami. Nie! My już nimi nie jesteśmy.  My chcemy nimi być ponownie. Najważniejsze czego natomiast będę chciał od zawodników to, żeby pokazali charakter. Chcę żebyśmy pokazali wszystkim, że jesteśmy zespołem, który potrafi grać dobra koszykówkę; do tej pory to udowadnialiśmy i mam nadzieję, że mimo problemów zdrowotnych, będziemy gotowi do walki.

 

 

 

 

 

 

Exit mobile version