W dziwnej sytuacji jest od początku roku ZLKL Zielona Góra. Klub nie dostał licencji od Lubuskiego Związku Lekkiej Atletyki i nie może brać udziału w imprezach organizowanych przez Polski Związek Lekkiej Atletyki. Klub twierdzi, że związek nie ma racji, związek za to wskazuje, że klub sam jest sobie winien
O co chodzi w całej sprawie:
Otóż klub zgłosił się do lubuskiego związku z wnioskiem o odnowienie licencji. Ten tę licencję jednak zawiesił i przekazał ZLKL-owi, że ten nie przeprowadził od 2016 wyboru nowych władz klubu i „działa na szkodę PZLA”.
Tak o sprawie opowiadał nam dzisiaj wiceprezes LZLA – Andrzej Szczesny:
Tymczasem dyrektor klubu – Mirosław Krzyżanowski – zarzuca związkowi, że działając pod egidą Lubuskiej Federacji Sportu pobierał od lubuskich klubów lekkoatletycznych dodatkowe, nie należące się mu pieniądze w ramach „akcji szkoleniowych”.
Podpiera się przy tym kontrolą Departamentu Kontroli i Nadzoru Ministerstwa Sportu i Turystyki z 29 września 2017.
Krzyżanowski twierdzi, że Lubuski Związek Lekkiej Atletyki jest winny zaległe pieniądze wielu lubuskim klubom i sprawa będzie musiała trafić do prokuratury.
Jeśli chodzi o zarzut o brak wyborów do władz klubu to dyrektor ZLKL broni się przepisami ustawy „covidowej”.
Póki co nie widać możliwości porozumienia obu stron, które twardo stoją na swoich stanowiskach. Niewykluczone, że sprawa znajdzie swój finał w sądzie, a póki co Zielonogórski Ludowy Klub Lekkoatletyczny pozostaje bez ważnej licencji, na czym najbardziej mogą ucierpieć zawodnicy…