Trzech minut brakowało piłkarzom Lechii Zielona Góra, żeby wygrać po raz pierwszy w rundzie wiosennej 3 ligi. Niestety – w meczu z Pniówkiem Pawłowice znów nie potrafili utrzymać prowadzenia do końcowego gwizdka i rywal wyrównał i zabrał na Śląsk 1 punkt.
Przez pierwszych 20 minut niewiele się działo, Lechia była często przy piłce, ale przeciwnik stanął nisko przed własną bramką i zielonogórzanie nie potrafili zagrozić jego bramce grając atak pozycyjny.
Za to rywal w 19 minucie po jednym z wypadów miał rzut wolny – po nim w sytuacji sam na sam świetnie zachował się bramkarz Lechii Wojciech Fabisiak, dzięki któremu nadal był bezbramkowy remis.
W 26 minucie piłkę przed bramką dostał Przemysław Mycan, ale potocznie mówią – machnął się i z groźnej sytuacji nic nie wyszło.
W 34 minucie groźny atak gości i tym razem Lechię ratuje poprzeczka.
W końcu w 42 minucie Mycan skacze do dośrodkowania w polu karnym, rywal go taranuje i jest karny dla gospodarzy.
Strzela Mateusz Surożyński i pierwsza połowa kończy się prowadzeniem Lechii 1-0.
Po golu piłkarze biegną do swojego trenera, któremu dedykują gola – Andrzej Sawicki przeżywa bowiem tragedię osobistą – wczoraj zmarł mu ojciec.
W II połowie sporo się dzieje, oba zespoły mają groźne sytuacje, ale czas biegnie, a Lechia nadal prowadzi i wydaje się, że w końcu zgarnie 3 punkty.
Nic z tego – w 87 minucie Surożyński źle wyprowadza piłkę, tę po jego stracie holuje do końcowej linii jeden z rywali, dośrodkowanie, Dawid Wiciński urywa się obrońcom i głową ładuje piłkę do bramki Lechii.
Za chwilę sędzia kończy mecz i załamani gospodarze znów muszą przełknąć fakt, że znów właściwie na własne życzenie nie wygrali.
A oto dwa krótkie komentarze pomeczowe z Lechii: