Siecieborzyce. Rodzina ofiar tragedii mówi wprost o opieszałości sądu

Sąd Rejonowy w Żaganiu dopiero po roku od wpływu aktu oskarżenia wyznaczył termin rozprawy ws. 34-latka podejrzanego o znęcanie się nad byłą partnerką. Sprawa przez rok nie mogła ruszyć, zdaniem sądu powodem były braki kadrowe. Mężczyzna nie stanął w 2022 r. przed sądem, w międzyczasie podłożył bombę pod dom Urszuli S.

Mężczyzna podejrzany o spowodowanie tragedii, która miała miejsce 19 grudnia 2022 r. w lubuskich Siecieborzycach jest znany śledczym. Miał odpowiedzieć przed sądem za znęcanie się nad panią Uruszlą i dziećmi. Przez rok sprawa nie ruszyła.


CZYTAJ TAKŻE: Miner z Siecieborzyc zatrzymany. To były partner poszkodowanej


Prokuratura Rejonowa w Żaganiu w styczniu 2022 r. skierowała do miejscowego sądu akt oskarżenia przeciwko 34-latkowi, zarzucając mu znęcanie nad byłą partnerką.

„Został oskarżony o to, że w okresie od grudnia 2020 r. do sierpnia 2021 r. znęcał się psychicznie nad pokrzywdzoną poprzez wszczynanie awantur domowych, poniżanie, wyzywanie słowami powszechnie uznanymi za wulgarne i obelżywe, ograniczanie kontaktów z rodziną i znajomymi oraz uzależnienie finansowe, a ponadto w dniu 14 sierpnia 2021 r. spowodował u pokrzywdzonej obrażenia w postaci stłuczenia uda (…) Ponadto podejrzany był silnie skonfliktowany z pokrzywdzoną na tle opieki nad wspólnym dzieckiem, 3-letnim synkiem”

– powiedziała rzecznik prasowa Prokuratury Okręgowej w Zielonej Górze Ewa Antonowicz.

Pierwszy termin w tej sprawie wyznaczono dopiero na 31 stycznia 2023 r., czyli po roku.

„Zawiadomienie o terminie przysłano pod koniec grudnia, a więc tragedia z paczką mogła być przyczynkiem do zajęcia się tematem”

– ocenił w rozmowie z PAP szwagier pokrzywdzonej Marcin Banaszkiewicz.

Tragedii rodziny w Siecieborzycach można było uniknąć

Rodzina nie kryje rozżalenia zarzucając sądowi opieszałość.

„Być może bólu i cierpienia można było uniknąć”

– powiedział członek rodziny pokrzywdzonej.

Sąd Rejonowy w Żaganiu poinformował PAP, że „w okresie wpływu do tutejszego sądu aktu oskarżenia przeciwko Błażejowi K. i w okresie poprzedzającym, wydział karny był w trudnej sytuacji kadrowej”.

„Na pięciu sędziów orzekających w wydziale, orzekało tylko trzech. Z uwagi na długotrwałe absencje, referaty nieobecnych sędziów zostały podzielone pomiędzy tych trzech sędziów. W związku z tym, poza sprawami z bieżącego przydziału, sędziowie musieli rozpoznawać również sprawy z podziału referatów, w tym sprawę przeciwko Błażejowi K. Spowodowało to znaczne obciążenie pracą i uniemożliwiło sprawne nadawanie biegu sprawom”

– poinformowano.

Zdecydowała „kolejność wpływu spraw”?

W pierwszej kolejności – jak przekazano – rozpoznawane były sprawy stare oraz te, w których były stosowane środki zapobiegawcze.

„Pozostałe sprawy były wyznaczane na wokandy według kolejności wpływu, chyba że z okoliczności sprawy lub wniosków składanych indywidualnie w poszczególnych sprawach wynikało, że powinny być rozpoznane priorytetowo. W sprawie dotyczącej Błażeja K. nic nie wskazywało na to, aby sprawa miała być rozpoznana z pominięciem kolejności wpływu. Oskarżony i pokrzywdzona nie mieszkali ze sobą, nie były wobec oskarżonego stosowane środki zapobiegawcze, nie były również kierowane pisma z wnioskami o przyspieszenie rozpoznania sprawy”

– napisano w odpowiedzi na pytania PAP.


CZYTAJ TAKŻE: W Szprotawie zagrają dla Uli z Siecieborzyc


Pokrzywdzona i jej rodzina od początku podejrzewali byłego partnera o podłożenie paczki.

„Kiedy prokuratura ogłosiła informację o zatrzymaniu podejrzanego, Ula zachowała spokój, jakby wiedziała, że sprawcą jest ojciec jej dziecka”

– powiedział Marcin Banaszkiewicz.

„Z jednej strony odetchnęliśmy, że zatrzymano sprawcę. Ale wiadomość, że podejrzanym jest ojciec dziecka jest tragiczna sama w sobie. To jest osoba, która była bliska Uli, tymczasem dokonała napadu nie tylko na jej życie ale także życie własnego syna”

– ocenił mężczyzna.

31-letnia Urszula samotnie wychowuje dwoje dzieci, z zawodu jest nauczycielem wychowania przedszkolnego dla dzieci ze spektrum autyzmu.

19 grudnia szykowała się do pracy. Przed domem znalazła zaadresowaną do niej paczkę. Kiedy wniosła ją do środka i próbowała otworzyć doszło do silnej eksplozji. W wyniku wybuchu kobieta oraz jej dwójka dzieci (3-letni synek oraz 7-letnia córeczka) doznali licznych wielonarządowych obrażeń ciała.

Kobiecie amputowano prawą dłoń, przeprowadzono operację ratowania lewej ręki i oczu. Nie wiadomo, czy lewa ręka odzyska wszystkie funkcje. Kobieta widzi niewyraźne, zamglone obrazy. Dlatego czekają ją jeszcze operacje.

„1 lutego wraca do szpitala na kolejne zabiegi”

– powiedział pan Marcin.

Podejrzanego zatrzymano 16 stycznia na terenie województwa dolnośląskiego. Prokuratura postawiła mu zarzut usiłowania zabójstwa pięciu osób z użyciem materiałów wybuchowych oraz spowodowania ciężkiego uszczerbku na zdrowiu matki i dwójki dzieci, za co grozi nawet dożywocie. Mężczyzna nie przyznał się do zarzucanych czynów, został resztowany.

Exit mobile version