Gigantyczny mural przy areszcie nabiera rumieńców! Artyści muszą zdążyć do Winobrania!

Fot. Krzysztof Filmanowicz

Fot. Krzysztof Filmanowicz

Na murze aresztu śledczego przy ulicy Łużyckiej trwają prace nad kolejnym zielonogórskim muralem. Zobaczymy tam historię miasta od roku 1222 do czasów współczesnych. Mural imponuje wielkością – zajmie ponad 600 m2. Twórcy niestandardowego malowidła opowiedzieli nam o swojej pracy. Wiecie, że jedynym narzędziem, jakiego używają jest wałek?

„Ja w ogóle mam duży problem ze sztuką współczesną. Oglądam i nie rozumiem, nie wiem, czy ma mi się podobać, czy też nie, ktoś zazwyczaj musi mi wyjaśnić, co artysta chciał mi powiedzieć” – Krzysztof Varga.

Wyjątkowe malowidło na murze okalającym areszt w Zielonej Górze to jeden z pomysłów na uczczenie jubileuszu 800-lecia powstania miasta i 700-lecia uzyskania praw miejskich.

– Z chęcią włączyliśmy się w realizację pomysłu na uczczenie jubileuszy miasta – mówi o pomyśle Magdalena Wawrzyk, dyrektor Aresztu Śledczego w Zielonej Górze. – Oddaliśmy miastu do dyspozycji mur okalający areszt, bo czujemy się częścią lokalnej społeczności

– podsumowuje funkcjonariuszka.

Historia Zielonej Góry w pigułce

Niezależnie od naszych upodobań artystycznych i błądzących w umyśle skojarzeń z aresztem, forma muralu wydaje się czytelna. Prowokuje, by lepiej zaznajomić się z losami miasta.

Projekt przedstawia historię Zielonej Góry ułożoną chronologicznie od lewej do prawej. Począwszy od 1222 r., kiedy to Henryk Brodaty sprowadził pierwszych osadników, poprzez rok 1323, gdy Henryk IV nadał miejscu prawa miejskie. Mural pokazuje w symboliczny sposób, jak Zielona Góra rozwijała się przez 800 lat, do czasów współczesnych. Ostatnim obrazem malowidła jest wizja Zielonej Góry, miasta które wciąż się rozwija i patrzy w przyszłość.

Na całym muralu przewija się uniwersalny motyw winiarstwa oraz dobrej zabawy. Postaci książąt mają nawiązywać do portretów znajdujących się w zielonogórskim muzeum. Mural będzie można podziwiać na początku września, przed rozpoczęciem tegorocznego Winobrania.

– Mamy nadzieję, że finalnie ściana muru aresztu śledczego rozweseli nieco to miejsce, ocieplając ewentualne przykre skojarzenia z zakładem karnym

– wyraża nadzieję Łukasz Chwałek, malarz-artysta.

Jak to z muralem było

Zwycięski projekt wybrano w ramach konkursu. Jego autorem jest Łukasz Chwałek. Prace nad ostateczną wizją zajęły kilka miesięcy. Powstały różne wersje. Na początku autor chciał realizować zupełnie inne pomysły, aż w końcu przyszła myśl, by skupić się na tym, co zdecydowało o tożsamości Zielonej Góry. Do praktyki przystąpił wraz z innym znanym w mieście artystą-malarzem, Jakubem Bitką.

Uroczyste odsłonięcie malowidła ma nastąpić lada moment. Panowie zapewniają, że zdążą na czas.

Obecnie twórcza praca jest już na półmetku. Pomalowana została ściana widoczna od ul. Długiej. Przed nimi część frontalna (od ul. Łużyckiej).

– To punkt kulminacyjny przejścia z dawnych czasów, do czasów współczesnych

– mówi Chwałek.

Zapytani o trudności związane z pracami nie potrafią jednoznacznie wskazać konkretów.

– To tylko kwestia czasu, by namalować bardziej skomplikowany motyw – tłumaczy Chwałek. – Możemy jednak przyznać, że czerpiemy większą satysfakcję z malowania bardziej skomplikowanych elementów

– zapewnia malarz.

– Każdy malunek, który wykonujemy sprawia nam dużą satysfakcję, a w przypadku tego muralu, kiedy zagłębiamy się mocno w historię i jest to związane z naszym miastem, czujemy spełnienie

– podkreśla nasz rozmówca.

Artystom, choć tworzą nowy punkt orientacyjny w mieście, zapisując jednocześnie kawałek jego historii, nie uderzyła jeszcze sodówka do głów.

– Czasami zapominamy, że tworząc murale, mocno działamy na tkankę miejską, zmieniając przestrzeń, ale tak naprawdę właśnie dzięki temu chętnie to robimy

– wyznaje Chwałek.

Artystyczne sygnatury zostaną najpewniej złożone w miejscu, gdzie kończy się historyczna opowieść zapisana pędzlem, przepraszam – wałkiem Chwałka i Bitki, czyli po prawej stronie.

Wiele już zmalowali – zna ich Zielona Góra, w więzieniu w Czernem też byli

Zarówno prace Łukasza Chwałka, jak i Kuby Bitki widzieliście już niejednokrotnie. Panowie mają spory bagaż doświadczeń, jeśli chodzi o upiększanie ścian.

– Maluje w Zielonej Górze już od ponad 20 lat – przyznaje Bitka. – Moje miacho!

– mówi.

– Tutaj się urodziłem, wychowałem, tu dorastałem

– wyjaśnia Chwałek.

Do swoich ważniejszych doświadczeń zaliczają udział w Prison Graffiti Jam w Czarnem (województwo pomorskie), gdzie malowali mury miejscowego zakładu karnego. Niektórych obrazów ich autorstwa nie da się przeoczyć, jak chociażby lisów na blokach przy ul. Lisiej (praca Chwałka). Kilka lat temu Bitka z Chwałkiem malowali zbiorniki przy ul. Chmielnej. Mówią, że to chyba ich największa wspólna realizacja. Bitka odpowiada też za murale Urszuli Dudziak i Maryli Rodowicz. Pomniejszych prac, obu artystów, widocznych na bramach, garażach itp. trudno byłoby zliczyć.

Wałek jedynym narzędziem pracy malarzy muralu

Artyści nie liczą litrów farby zużytych podczas pracy.

– Nie wiemy ile będzie nam potrzeba materiałów, wiemy natomiast, że nie zużyjemy pędzli

– oświadcza Chwałek.

Przyglądając się muralowi można podziwiać malarski kunszt artystów. Są miejsca, które sprawiają wrażenie, jakby do ich stworzenia potrzebne były specjalistyczne pędzle różnego rodzaju, tymczasem autorzy zapewniają, że jedynym narzędziem ich pracy są wałki, a pędzel może być im przydatny jedynie do mieszania farby (śmiech).

– Zaadoptowaliśmy narzędzie w postaci wałka gąbkowego, który okazuje się być idealnym zarówno do większych plam, jak i super małych detali, więc na pewno będziemy się go trzymać

– zdradza Kuba Bitka.

Na muralu dominują pastele.

– Nie chcieliśmy, by kolorystyka raziła, dlatego postanowiliśmy użyć naturalnych kolorów – tłumaczy Chwałek. – Przeważa sepia i zieleń. Ściana, z którą mamy do czynienia stoi w centrum miasta, stąd powinna być wpasowana w otoczenie

– wyjaśnia.

Użyte do malunku farby to silikonowe farby elewacyjne, co gwarantuje im trwałość przynajmniej na 5 lat. Z doświadczenia jednak wiadomo, że są w stanie wytrzymać znacznie dłużej. Jedyne, co może z nimi zrobić upływ czasu, to niewielkie wyblakniecie. Chwałek i Bitka chcą dodatkowo zabezpieczyć mural lakierem, dla zwiększenia jego solidności.

Mural wymusił połączenie kilku malarskich światów. Sami artyści przyznają, że ten mariaż nie był łatwy. Malarstwo historyczne różni się wszakże od nowoczesnej formy współczesnych ściennych malowideł.

Dalsza część tekstu pod zdjęciem

Fragment muralu przy areszcie śledczym w Zielonej Górze, wizerunek Bronisława Bugiela, wybitnego zielonogórskiego fotografa/Fot. Krzysztof Filmanowicz

Co tam jest

Na muralu przy areszcie śledczym odnajdziemy postaci historyczne oraz zielonogórzan, bez których dzisiejsze miasto nie byłoby takie, jakim go obserwujemy. To twarze uwiecznione na muzealnych portretach i starych fotografiach Zielonej Góry. Charakterystyczny na pewno jest Bronisław Bugiel, który celuje w przechodnia swoim aparatem, prosto z nadjeżdżającego auta. Niektóre ze zdjęć wybitnego zielonogórskiego fotografa zostaną również przeniesione na więzienną ścianę.

W obecnej chwili widać już postaci historyczne, fabrykę Beuchelt & Co (późniejszy Zastal) oraz motywy związane z tradycjami winiarskimi. Pojawi się jeszcze klub koszykarski Zastal oraz żużlowy Falubaz, wraz z wizerunkami żużlowców. Postacią wiodącą będzie Bachus. Możemy Wam zdradzić w tajemnicy, że twarzy użyczy mu obecnie władający miastem (na czas Winobrania) – Marcin Wiśniewski.

Artyści są mile zaskoczeni pozytywnymi opiniami i zainteresowaniem, jakie wzbudza ich praca. Nie chcą zdradzić, co „ przemycili” w swoim obrazie. Mówią, że jak dotąd trzymali się ściśle projektu.

– Na razie nie szalałem za bardzo, pomimo że lubię to robić, dlatego, że jest to oficjalny projekt i raczej chodzi o opowiedzenie pewnej historii, niż zakamuflowywanie własnych pomysłów – wyznaje Bitka. – Może później przyjdzie czas na takie rzeczy…

– fantazjuje artysta.

– Gdyby coś miało być ukryte to nie możemy o tym mówić

– ripostuje z uśmiechem Chwałek.

Ciągniemy dalej za język naszych rozmówców, w końcu artysta to typ niepokorny. Może ustawione wysoko rusztowanie kusiło ich, by przekroczyć więzienny mur? Nic z tego. Obaj wiedzą, gdzie leżą granice, a relacje z funkcjonariuszami układają się przyjaźnie. Z resztą, dzięki uprzejmości więzienników, korzystali z prądu, czy wody.

Okiem innego artysty

Wśród zaciekawionych postępami pracy nad muralem wypatrzyliśmy Andrzeja Bembenka, zielonogórskiego artystę – malarza, twórcę wszechstronnego. Według jego opinii zmiana postępująca w artystycznych formach miejskich jest bardzo potrzebna. Wcześniej w przestrzeni ulicznej mieliśmy do czynienia głównie z rzeźbą. Mało było elementów malarskich, a te które obserwowaliśmy kojarzą się przede wszystkim z reklamą i hasłami propagandowymi czasów PRL-u.

– W Zielonej Górze mamy kilku naprawdę dobrych artystów i fajnie, że dajemy im pole manewru, pozwalając na uzewnętrznienie w przestrzeni publicznej własnego talentu – podsumowuje artysta. – Kibicujemy sobie nawzajem, obserwujemy na forach społecznościowych i muszę przyznać, że jestem fanem Kuby, jeśli chodzi o formy przestrzenne

– przyznaje Bembenek.

Zachęcony przez Bitkę do wspólnej pracy szybko puentuje propozycję

– Będę malował słupy trakcji elektrycznej, żeby im prądu nie zabrakło

– śmieje się.

Zapytany o pierwsze wrażenia wyników dotychczasowej pracy nad muralem podkreśla, że dzięki malowidłu mur okalający areszt straci swoją dotychczasową surowość. Bębenkowi najbardziej podoba się stare zdjęcie Zielonej Góry oraz pożar miasta. Jako ciekawy zabieg uważa pozostawienie pewnych części niezamalowanymi.

– Chcielibyśmy miejscowo zostawić ten beton, szczególnie w miejscach, gdzie jest ładniejszy – tłumaczy Jakub Bitka. – To daje fajny kontrast i sprawia, że obraz wydaje się wisieć w powietrzu. Podoba nam się ten efekt

– przyznaje artysta.

Mural przy areszcie śledczym w Zielonej Górze jest wykonywany pod pieczą fundacji Kolabo. Część zgromadzonych dzięki zleceniu środków zostanie wykorzystana m.in. na organizację warsztatów z młodzieżą i malowanie zaniedbanych miejsc w Zielonej Górze.

Polecamy

Polecamy

Exit mobile version