W starciu 1/8 finału lubuskiego Pucharu Polski pomiędzy Lechią Zielona Góra a Cariną Gubin był ogrom emocji jak na hit rundy przystało. Po dogrywce zielonogórzanie pokonali ligowego rywala 3:2.
Po pierwszej połowie Carina prowadziła w Winnym Grodzie 1:0 dzięki bramce Mateusza Szeli, który zamknął poprowadzoną prawym skrzydłem akcję autorstwa Przemysława Haraszkiewicza. Na początku drugiej odsłony golem z dystansu wyrównał Rafał Figiel, lecz gubinianie błyskawicznie wrócili na prowadzenie po trafieniu Kacpra Staszkowiana.
Wówczas wydawało się, że są oni na dobrej drodze do awansu, bo wyglądali na boisku znacznie lepiej od bezbarwnych zielonogórzan. Ci jednak zdołali wrócić do gry – i to w jakim stylu! W ósmej minucie doliczonego czasu gry Lechiści rzucili wszystko na jedną kartę i ta decyzja okazała się słuszna. Po wrzutce z rzutu wolnego na 2:2 strzelił Mateusz Surożyński, doprowadzając do dogrywki.
W niej obydwa zespoły miały swoje okazje, ale najważniejsza była ta ze 119 minuty, kiedy po widowiskowym strzale przewrotką Mateusza Surożyńskiego jeden z gubinian we własnym polu karnym zagrał piłkę ręką. Tak przynajmniej sytuację zinterpretował arbiter, z którym wyraźnie nie zgadzali się piłkarze Cariny. Niemniej Surożyński ustawił piłkę na jedenastym metrze i ustalił końcowy wynik na 3:2.
Zielonogórzanie byli niezwykle szczęśliwi po wygraniu tak szalonego spotkania:
Z kolei w obozie Cariny nastroje były zgoła odmienne: