Ż.Tabak: Proszę, niech nikt nie robi problemów zespołowi, który robi dobrą robotę

fot. Jacek Białogłowy

Trener Zastalu ENEI BC Zielona Góra wrócił w niedzielę wieczorem z krótkiego wypadu na święta do Madrytu, gdzie mieszka jego rodzina. Wrócił, dziś wieczorem miał z całym zespołem trening przed jutrzejszym wyjazdem na mecz PLK z KINGiem Szczecin. Zanim jednak „zagonił” koszykarzy do zajęć udzielił RZG wywiadu. Zapraszamy – poniżej wersja dźwiękowa i „pisana”.

RZG: Na początek powiedz, jak spędziłeś święta – Twoja rodzina ma jakiś specjalny sposób celebrowania Bożego Narodzenia?

Moja rodzina spędza święta w taki sam sposób, jak to się dzieje w Chorwacji. Jest uroczysta kolacja, zaprasza się wiele osób z rodziny i jest dużo ludzi. Jako, że my pochodzimy z chorwackiego wybrzeża to z reguły jest uczta rybna. Niestety w tym roku nie mogło być z nami mojego syna, bo zatrzymał go w innej części świata koronawirus.

RZG: A Twoja droga z Saratowa do Madrytu z ostatniego Waszego meczu? To zdaje się nie była łatwa podróż?

Jechaliśmy z Felixem(Alonso – asystentem w Zastalu) i Iffe(Lundbergiem) do Samary – to 600 kilometrów drogi, stamtąd lot do Moskwy, potem ja leciałem do Frankfurtu, stamtąd do Madrytu. Wszystko zgodnie z rozkładem lotów także 20 godzin w podróży, ale w Wigilię około 5 popołudniu byłem na szczęście na miejscu.

RZG: Porozmawiajmy o Zastalu i tych dwóch ostatnich meczach w Rosji. Też około 20 godzin tam lecieliście, grałeś siedmioma zawodnikami, a jednak dwa razy wygraliście. Zastal ma wybitnych trenerów, wybitnych zawodników, rywale tym razem byli słabsi czy coś innego jeszcze podasz, jako przyczynę tych zwycięstw? Jak to zrobiliście w tych warunkach?

W każdym sezonie, każdy zespół ma lepsze i gorsze chwile. Jeśli chodzi o formę czysto koszykarską to zdecydowanie mamy teraz dobry moment. Jesteśmy w formie. I to pierwsza sprawa.

Druga sprawa – mówiłem to przed sezonem: 75 procent sukcesu lub braku sukcesu w trakcie sezonu zależy od okresu, kiedy podpisujesz kontrakty.

Kiedy mówię o podpisywaniu umów to nie mówię tylko o znajdowaniu i kontraktowaniu graczy o nie wiadomo jakiej jakości. Mówię też o ambicjach, głodzie gry czy charakterach ludzi, których chcemy i zatrudniamy.

I potem forma sportowa plus te pozostałe cechy pozwalają wygrywać nawet przy takich trudnych warunkach, gdy lecimy pół świata osłabieni brakiem 2 zawodników.

RZG: A który z tych meczów był trudniejszy trenersko dla Ciebie i całego sztabu?

Oba były podobne, bo mierzyliśmy się z zespołami, które mają zdecydowanie dłuższe składy, wyższe budżety i oba są mocnymi kandydatami do playoffów.

Szczególnie Saratow to siła – wygrali przed naszym meczem 5 razy z rzędu! I granie przeciwko nim było wyzwaniem.

Ale powtórzę – wygrane przychodzą łatwiej, gdy masz taką a nie inną grupę ludzi, dobrze wyselekcjonowaną, skoncentrowaną na koszykówce, na tych konkretnie 2 meczach tym razem – dzięki temu stworzyliśmy sobie szansę na wygraną i wykorzystaliśmy ją.

RZG: Rozmawiałeś może z Drew Gordonem dłużej – on w jakimś wywiadzie powiedział, że tęskni za czasem, kiedy pracował z Tobą w Zastalu?

Ja też tęsknię za moimi graczami z zeszłego sezonu nie tylko za Drew Gordonem. To była świetna grupa ludzi i to był dla mnie zaszczyt pracować z takim zestawem. W tym roku jest to samo i też będzie mi ich kiedyś brakowało.

RZG: Słyszałem Twoje pomeczowe wypowiedzi dla VTB. Były krótkie, ale znaczące – mówiłeś, że jesteś dumny z zespołu, który znakomicie pracuje, dzięki czemu macie świetne wyniki. Wyglądałeś na szczególnie szczęśliwego po wygranej w Saratowie…

Nie, to nie było jakieś wyjątkowe szczęście… Inaczej: fakt – jestem zadowolony, gdy wygrywamy, a szczególnie cieszę się, gdy mój zespół pokazuje agresywną grę, charakter…

To jest to, co próbuje im wpajać każdego dnia. Raz daje to efekty, innym razem nie. Ale jeśli przy naszych problemach, przy tak ciężkiej podróży, udaje nam się wygrać dwa mecze z takimi zespołami to dodaje to wiary w siebie i w tych chłopaków. Bo oni udowadniają, że przy ciężkiej pracy można wygrywać nawet mimo wielu przeciwności losu.

RZG: Pytałem Cię przed meczem z Astaną o playoffy w VTB. Powiedziałeś – hej, od kiedy w ogóle ktoś w ZG mówi o playoffach VTB, od kiedy my o to gramy? Teraz, po tych wygranych, chyba jednak już nie zaprzeczysz, że macie realną szansę na playoffy?

Jacek, wyłożyłem już swoje podejście do tego tematu swego czasu, ale powtórzę…

Kiedy podpisywałem kontrakt w Zielonej Górze powiedziano mi, że klub ma dwa cele. Po pierwsze – stabilizację finansową. Chodziło po prostu o to, że budżet będzie niższy. W zeszłym sezonie był niski, w tym jest jeszcze niższy.

Drugi cel – dostosować skład do nowych przepisów czyli do usunięcia przepisu o 2 obowiązkowych Polakach na boisku.

I gdyby wtedy powiedziano by mi, że mam walczyć o tytuł czy playoffy w VTB, to nie wziąłbym tej pracy. Bo jeśli ktoś chce walczyć o mistrzostwo musi mieć odpowiedni budżet. A my na pewno nie mieliśmy i nie mamy teraz najwyższego budżetu w polskiej lidze, a co dopiero w VTB!

I teraz trzeba powiedzieć uczciwie – my przy tym budżecie wykonujemy znakomitą robotę! Tak – tu nie ma wątpliwości! Ale nadal nie powiem wprost – tak będziemy mistrzem, zdobędziemy puchar, będziemy w Rosji w playoffach.

Tak – jesteśmy w dobrej formie, tak – mamy dobrą sytuację w tabeli i w Polsce i w Rosji, ale wiem, jaki mamy krótki skład i wiem, że w ciągu tygodnia lub dwóch nasza sytuacja z różnych powodów może się zmienić i w Polsce i w VTB.

RZG: No właśnie – o ewentualną zmianę chcę Cię teraz zapytać. Masz znakomicie prezentującego się Iffe Lundberga, za którego już była oferta w tym sezonie. Nie boisz się, że będą kolejne oferty, że może zmienić Ci się skład? Co wtedy, gdy klub zdecyduje kogoś sprzedać?

Iffe Lundberg nie jest pierwszym zawodnikiem, który dostał ofertę zmiany klubu. Dostawaliśmy takie oferty i w zeszłym sezonie i w tym. Ja osobiście dostałem propozycje zmiany klubu i w tym i w poprzednim sezonie i to 2 czy 3 razy w każdym. Więc tu nie ma niczego dziwnego tylko źle to z Iffe rozwiązano w przestrzeni publicznej – najpierw wszyscy się dowiedzieli, a potem dopiero były rozmowy.

A co będzie jeśli kogoś mi zabraknie, ktoś odejdzie? Nie wiem, po prostu nie wiem. Jak taka oferta znów się pojawi będziemy się nad nią zastanawiać. Nie chcę mówić hipotetycznie – co będzie jeśli! Jak będzie – zobaczymy, pomyślimy wtedy.

RZG: Kończy się rok 2020. W jakim miejscu jest Twój zespół, czy gra to, co chcesz, czy dużo masz do poprawienia?

Ten zespół zmienia się od początku sezonu, cały czas musimy się przystosowywać do sytuacji…

Co to znaczy? Przypomnę, że dzień przed rozpoczęciem sezonu nasz silny skrzydłowy, Tony Meier, poszedł na koszykarską emeryturę więc zaczęło się nieźle… Przypomnę, że w pierwszym meczu wyjazdowym w VTB Daniel Szymkiewicz doznał kontuzji, która zakończyła jego sezon.

Potem w związku z koronawirusem odwoływano nam mecze, przekładano i tak dalej…

Cały czas trzeba się dopasowywać, mecz po meczu…To trudny rok dla każdego, wiadomo. Natomiast na tę chwilę podoba mi się, w jakim jesteśmy miejscu. Podoba mi się nasza gra, ale wiem też, że wiele rzeczy musimy poprawić, że możemy je poprawić, ale nie ma na to czasu, nie ma za bardzo kiedy potrenować. Ale wiele rzeczy, które robimy wymagają pracy nad nimi i lepszej egzekucji.

Czyli – idziemy dobrą drogą, ale jest sporo rzeczy, które możemy zagrać jeszcze lepiej.

RZG: Kilka razy powtarzałeś w tym sezonie, że masz problem z tym, że zawodnicy wybierają sobie mecze w Polsce, w których grają na serio, a część traktują niepoważnie. Jaki masz sposób, czy w ogóle jest sposób, żeby to wyeliminować?

To jest trudne! Po meczu Unicsu z Cmokami, który Unics ledwo wygrał, trener Unicsu dobrze powiedział, że nie można traktować meczów tak jak ci mówi mama, żona, otoczenie. Nie możesz podchodzić do meczu na zasadzie, że sam się wygra, bo ktoś tak mówi, albo zdaje ci się, że przeciwnik jest słaby. I tu jest wyzwanie dla trenerów wszystkich zespołów.

A dla nas to wyzwanie zwiększa się przy liczbie meczów granych przez nas. I ja trochę rozumiem zawodników, ale nie mogę zaakceptować takiego zachowania, bo to nieprofesjonalne. Próbuję z tym walczyć, ale wiem, że to się może zdarzać. I mecz ze Śląskiem nie był ostatni pod tym względem. Jak grasz 12 meczów w miesiącu to głowa może ci podpowiadać różne rzeczy.

RZG: Chciałem Cię zapytać, jak odnajdujesz się w obecnej sytuacji – nazwijmy to – organizacyjnej klubu. W zeszłym roku, jak sam mówiłeś, klub zaczął pracować nad stabilizacją finansową, Zastal zaczął odzyskiwać dobre imię. 

W tym roku pojawiły się opóźnienia w wypłatach, właściciel aż musiał się spotkać z zawodnikami, mamy wojnę na linii klub – miasto…Jak się znajdujesz w tym, co się ostatnio dzieje?

W zeszłym roku też mieliśmy opóźnienia! W tym roku przez koronawirus, przez brak kibiców i wiele innych czynników związanych z pandemią sytuacja jest dużo trudniejsza. Nie tylko dla nas, ale dla wielu innych klubów.

Po prostu podchodzę do tematu realistycznie – mamy trudny czas, mamy zaległości, ale próbujemy sobie z sytuacją poradzić najlepiej jak umiemy.

Natomiast chciałbym też powiedzieć jasno parę rzeczy – zaznaczę od razu, że nie mam facebooka, nie mam twittera, nie mam instagramu; nie śledzę żadnych mediów piszących o koszykówce, ale mam sztab trenerski, ludzi ds. mediów w klubie, którzy mówią mi co się dzieje. Więc jasno chcę poruszyć kilka spraw.

Po pierwsze – nasz budżet jest najniższy chyba od 10 lat. Jest niższy od zeszłorocznego. Wynika z tego więc chyba, że praca nad stabilizacją finansową klubu jest wykonywana.

Mamy 7 obcokrajowców, co niektórym się nie podoba, a mamy 7 obcokrajowców, bo gdyby tak nie było, nie mielibyśmy jak przeprowadzić normalnego treningu, bo nie mamy odpowiedniej liczby polskich graczy! Nasi obcokrajowcy kosztują tyle samo, co Polacy których moglibyśmy wziąć.

Więc według mnie osiągamy świetne wyniki za pieniądze mniejsze niż w zeszłym roku.

I ostatnia, ale ważna rzecz. Gdy lecimy do Rosji i wychodzimy na mecz to na koszulkach mamy napis Zielona Góra. Więc myślę, że reprezentujemy miasto Zielona Góra w odpowiedni sposób. Sposób w jakim gramy, jak się zachowujemy na parkiecie, jakie mamy wyniki – to według mnie jest dobra robota!

I chciałbym, żeby w tym momencie w Zielonej Górze każdy patrzył na nas pozytywnie! I żeby każdy był szczęśliwy z tego, co robimy. Chciałbym, żeby nie robiono problemów zespołowi, który robi taką dobrą robotę. Wiem ile wydajemy, ile kosztują gracze, bo ja podpisuję kontrakty. Wiem ile zarabia 7 obcokrajowców, bo ja ich podpisałem i wiem, że robimy coś naprawdę pozytywnego!

RZG: A czy dla Twoich zawodników jest problemem to, co się dzieje? Wiadomo – każdy w takiej sytuacji rozmawia, zastanawia się… Czy oni są skupieni odpowiednio na koszykówce?

Tu odpowiem tak – jestem trenerem, który nie okłamuje swoich zawodników, nie chowam głowy w piasek, wiem, co się dzieje, ale co ja mogę zrobić? Nie mam narzędzi, dzięki którym mogę coś zrobić poza boiskiem.

Ja robię robotę koszykarską, nie jestem politykiem, nie jestem biznesmenem, jestem człowiekiem koszykówki. I uważam, że z naszym budżetem robimy w tej chwili coś niewiarygodnego. I chciałbym, żeby wszyscy w Zielonej Górze to zrozumieli – my reprezentujemy to miasto na zewnątrz w naprawdę dobry sposób.

RZG: To wrócę jeszcze do tematu siedmiu obcokrajowców. Wiele osób mówi – po co płacą 7 graczom przy niełatwej sytuacji finansowej, a do tego jeden zawsze jest poza grą?

Próbowaliśmy ściągnąć Polaków. Wiemy, że Zastal nie ma zespołu, programu młodzieżowego…Więc nie mogliśmy nikogo młodego wziąć. Gdyby był zespół juniorski to wziąłbym takiego juniora i mógłby się rozwijać. Ale nie ma takiej drużyny, a potrzebowaliśmy sensownych zawodników, żeby trenować, bo w związku z kontuzjami, czy koronawirusem były chwile, że nie było pełnego zestawu graczy do treningu.

Więc podpisaliśmy obcokrajowców. Nasz piąty, szósty czy siódmy zawodnik zza granicy kosztuje tyle samo, co każdy Polak którego moglibyśmy zatrudnić, który chciałby tu przyjść i trenować z nami.

RZG: No dobrze – a czemu jednak Polacy nie chcieli przyjść do Zastalu?

To nie jest pytanie, czy ktoś chciał czy nie, tylko pytanie – który z polskich graczy mógłby nam coś dać, mógłby walczyć, rywalizować realnie w lidze VTB.

Ci którzy mogliby, czyli najlepsi Polacy, w większości przypadków nie grają już w Polsce. A ci, o których pytaliśmy w Polsce chcieli takie pieniądze, na których wydanie nie mogliśmy sobie pozwolić. I zatrudniliśmy tańszych obcokrajowców.

RZG: O tobie dwa słowa jeszcze…Wszyscy Cię chwalą, gloryfikują wręcz. Właściciel mówi, że marzy, żebyś został tu na dłużej. Co Ty na to? Jak to przyjmujesz i czy marzenia mogą się spełnić?

Jeden z moich poprzednich właścicieli rzucił mi kiedyś – trener jest tak dobry, jak wynik ostatniego meczu jego zespołu. Tak jest w każdym sporcie.

Nauczyłem się, że ci którzy cię chwalą, wynoszą pod niebiosa po 3-4 porażkach powiedzą, że nie znasz się na koszykówce. Tak to wygląda w profesjonalnym sporcie – jak się zaczynają problemy z wynikami wtedy trener jest pierwszy do wyrzucenia.

Więc pracuję nad sobą, żeby cały czas zostać na ziemi i trzymać się jej obydwiema stopami. I pracuję też nad tym, żeby moi zawodnicy nie oderwali się od rzeczywistości.

A w ogóle wiesz dobrze, że nie lubię gadać o przyszłości, zastanawiać się co będzie za jakiś czas. Lubię pracę nad tym co jest teraz czyli – za chwilę mamy mecz z Kingiem Szczecin, potem mamy Legię, a co będzie potem zobaczymy…

RZG: A jak będziesz wspominał ten 2020 rok, który się kończy?

Prywatnie – strasznie. Omal nie straciłem żony, ona była już jedną nogą po drugiej stronie…To był pod tym względem jeden z najgorszych okresów w moim w życiu.

Z drugiej strony, zawodowo, ten rok i poprzedni to była i jest wielka przyjemność z pracy tutaj. Praca z takimi ludźmi, jakich miałem w zeszłym sezonie i mam w tym to marzenie dla każdego trenera!

Exit mobile version