Koszykarze Stelmetu wygrali w Energa Basket Lidze ze Spójnią Stargard 104-87. Mecz nie był najpiękniejszy, zespół Igora Jovovića miał sporo momentów dekoncentracji, ale kontrolował wynik przez cały pojedynek.
Stelmet prowadził od samego początku, w I kwarcie nie miał problemu, żeby szybko uciec na 8 punktów w 5 minucie, a potem nawet na 12 – prowadził 20:8. Nasi zawodnicy pokazywali efektowne akcje cieszące oko – alley oop Sokołowskiego, czy jednoręczne wsady Hrycaniuka były ozdoba widowiska. Po I kwarcie jednak przewaga wynosiła tylko 9 punktów, a było 25:16.
W II kwarcie nasz zespół uciekł na 14 punktów po trójce Sokołowskiego i wydawało się, że przewaga będzie się tylko powiększała. Ale Stelmet pofolgował sobie w obronie, w ataku też już „nie żarło” i nagle zespół Igora Jovovića prowadził tylko 48-42, a w Spójni rozstrzelał się Camphor. Połowa skończyła się punktami Hosleya i prowadzeniem Stelmetu 54-46, ale za okres między 15 a 20 minutą ciężko było nasz zespół chwalić.
Początek III kwarty to w końcu dobra obrona, szybkie 15-5 i Stelmet odskoczył w 26 minucie na 69-51. Ciągnęli zespół Sokołowski i Hrycaniuk. Ale za moment znów dekoncentracja, w Spójni znakomity moment miał Pamuła i nagle było tylko 69-58. Końcówka nasza i po 30 minutach 78-64.
Początek IV kwarty – trójki Koszarka i Zamojskiego, Stelmet ucieka na 20 punktów, 80:66 i na 7:27 przed końcem już nie ma wątpliwości kto wygra. Mecz ostatecznie skończył się 17-punktową przewagą Stelmetu.