Stelmet ENEA BC Zielona Góra znów zagrał słabiutki mecz w EBL, ale pokonał Legię Warszawa 100-96.
Stelmet grał na początku meczu słabo i Legia szybko objęła prowadzenie. Ambitnie grający Matczak, który jest wypożyczony do Legii ze Stelmetu, zdobył 4 punkty, potem był faul niesportowy Zamojskiego i zespół Tane Spaseva prowadził 14-10.
W końcu w 5 minucie Stelmet się obudził, trefili Hrycaniuk, Sakić i Starks w kontrze za trzy i nagle po runie 7-0 Stelmet prowadził 17-14. I był to inny Stelmet – w końcu agresywny, szybki, już nie taki rozlazły, jak na początku meczu. W 9 minucie Gabe DeVoe dał nam prowadzenie 28-18.
W końcówce kwarty Legia zeszła jeszcze na 5 oczek, ale Stelmet wygrał ją ostatecznie 34-26.
Początek II kwarty to spokojne prowadzenie Stelmetu 40-29 po 3-punktowej akcji Koszarka. Stelmet nie potrafił jednak dobić rywala i Legia po naszych błędach zeszła na 41-47. Ale końcówka należała do gospodarzy. Starks dobrze prowadził zespół, a po trójce Sokołowskiego Stelmet prowadził 55-43. Potem przewaga wynosiła nawet 14 punktów(57-43), ale na koniec kwarty Matczak trafił za trzy i do przerwy było 57-47 dla Stelmetu.
W III kwarcie Stelmet grał znów bardzo źle i goście gonili. W 24 minucie nasz zespół prowadził tylko 63-58! Karolak i Prewitt trafiali trójki, a gracze Stelmetu fatalnie pudłowali!
W 30 minucie sala ucichła, bo Legia po trójce Prewitta zeszła na 70-73. Na szczęście jeszcze były wolne Planinića i trójka Zamojskiego i po 30 minutach zielonogórzanie prowadzili 78-70.
Początek 4 kwarty to festiwal błędów Stelmetu – straty, próba wymuszenia faulu przez Planinića, zła obrona i Legia znów była blisko. W 33 minucie Stelmet prowadził tylko 80-76.
Potem Legia wyrównała i było 84-84. W zespole z Warszawy szalał Prewitt, który właściwie w pojedynkę walczył ze Stelmetem. Na szczęście Stelmet miał odpowiedź na Prewitta, a był nim Michał Sokołowski. Zagrał znakomitą końcówkę i przy wsparciu Starksa dał w końcu Stelmetowi wygraną.Legia natomiast miała jeszcze na 16 sekund przed końcem wielką szansę, ale najpierw Matczak spudłował spod kosza, a potem warszawianie oddali jeszcze trzy rzuty – na szczęście pudłowali.
Stelmet wygrał, ale to co pokazał znów było kiepskie…A playoffy tuż tuż.