Właściwie to chyba nikt nie wie, co się dzisiaj stało z koszykarzami Stelmetu w pierwszym meczu półfinału Energa Basket Ligi. Zespół Igora Jovovića grał od początku katastrofalnie w obronie, a do tego popełniał juniorskie straty. A że z kolei torunianom wpadały nawet szalone rzuty z niewiarygodnych odległości to miejscowi spokojnie uciekali.
Faktem jest natomiast również, że część rzutów zza obwodu oddana była zupełnie bez obrony Stelmetu, któremu po niezłych pierwszych 3-4 minutach nagle opadły skrzydła.
Jak to możliwe, że ludzie, którzy mają na koncie wiele tytułów mistrzowskich, wiele play offów za sobą wyglądali na: a)zestresowanych, b)zdenerwowanych, c)rozkojarzonych, d)nieprzygotowanych do półfinału?
Po meczu nikt rozsądnie nie potrafił tego do końca wyjaśnić. Trener i zawodnicy przyznawali, że po ucieczce Polskiego Cukru mentalnie zespół z Zielonej Góry siadł. Czemu jednak tak doświadczona ekipa podniosła się dopiero w końcówce 3 kwarty, a wcześniej dopuściła do 27-punktowej przewagi gospodarzy(58-31 w 23 minucie)? Nie wiadomo.
-Gratuluję Toruniowi wygranej, całkowicie zasłużyli na to zwycięstwo. My otworzyliśmy ten mecz bez skupienia, brakowało koncentracji w I połowie, byliśmy miękcy w obronie, cierpieliśmy po łatwych stratach, co rywal wykorzystywał bezlitośnie budując wysoką przewagę. Zbudowali tę przewagę właściwie w ciągu 2 minut.
W II połowie graliśmy lepiej. Znaleźliśmy zawodników, którzy grali w końcu z energią, wkładali duży wysiłek w grę. Doprowadziliśmy do sytuacji, w której mogliśmy doprowadzić do tego, że strata zmaleje i będzie różnica, którą będzie można nawet w 1-2 posiadaniach zniwelować. Nie udało się no i musimy przygotować się do drugiego meczu – tak podsumował mecz trener Igor Jovović.
RZG zapytało Jovovića, jak to możliwe, że tak doświadczony zespół, jakim jest Stelmet nie grał nic w I połowie. Oto odpowiedź:
– Jak już mówiłem – Toruń zbudował wysokie prowadzenie w krótkim czasie, w ciągu 2-3 minut; Cel trafił kilka szalonych rzutów, Gruszecki zrobił co chciał i my się zaczęliśmy bać. Nie widziałem tego do tej pory u moich graczy. Tymczasem tu zaczęliśmy bać się podejmować decyzji, kiedy na przykład byliśmy w dobrej pozycji rzutowej; zaczęliśmy za dużo myśleć….O tym musimy porozmawiać i jestem na 100 procent pewien, że jesteśmy z nimi jeszcze w stanie powalczyć.
Pytaliśmy też o grę Michała Sokołowskiego, który grał słabo w obronie, mało dawał zespołowi w ataku. Igor Jovović mówił: -To nie czas, żeby kogoś wskazywać palcem; jako zespół nie zagraliśmy jak należy, ja zawiodłem jako trener…Nawet jeśli nie masz dnia to musisz grać na pewnym poziomie w playoffach, a dzisiaj duża część zespołu zagrał zdecydowanie poniżej swego poziomu, a u rywala tego nie było! Wykorzystali wszystkie przewagi – wiedzieliśmy, że Cel rzuca, że Gruszecki potrafi trafiać i zrobili sobie tu konkurs rzutów. Wierzę, że chłopcy mogą się odbudować i że zagramy lepiej w niedzielę.
Kolejne pytanie RZG o Michaela Humphreya – jak to możliwe, że człowiek przyspawany do ławki jest jednym z najlepszych w zespole; czy trener nie żałuje, że nie dawał mu więcej grać do tej pory? -Jak mogę żałować? – odparł Jovović. W EBL mamy zasady z 2 Polakami na parkiecie i cały czas trzeba tego pilnować….Michael to dobry dzieciak, który zawsze dobrze trenuje, jest lojalny wobec zespołu. Grał dzisiaj dobrze i mam nadzieję, że pomoże nam też w kolejnym meczu! Dzisiaj dał nam to, czego brakowało – biegał od kosza do kosza, blokował rzuty, dobijał..Tego nam od innych wysokich brakowało.
Czy Igor Jovović jest nadal optymistą po meczu nr I? -Musimy być optymistami. To jest dopiero początek serii, tu się gra do 3 zwycięstw. Wczoraj był podobny mecz. Anwil przegrywał już 25 punktami, ale wierzył i był o krok od wygranej…A w kolejnym meczu musimy być bardziej waleczni niż dziś.
Kończąc konferencję RZG zapytało czy zatem wszystko w dalszej części rywalizacji zależy od podejścia, głowy zawodników, czy coś trzeba zmienić w taktyce. A trener odpowiadał: -Nie widziałem nic nadzwyczajnego w taktyce. Oni byli bardziej skoncentrowani na szczegółach, wykorzystywali swoje pozycje; w II połowie, kiedy ruszyliśmy z tej głębokiej straty, byliśmy bardziej agresywni i zaczęliśmy stwarzać im problemy. Graliśmy w końcu to, co chcieliśmy. W playoffach nie ma czasu na wielkie analizy – musisz wyjść na parkiet jak mężczyzna, wygrywać pojedynki, skakać, zbierać piłkę, rzucać z ręką na twarzy. Musi być krew – bez tego nie wygrasz!!!