Konrad WItrylak – były członek rady nazdorczej Zastalu ZG opublikował oświadczenie, w którym przedstawił swoją wersję sytuacji w klubie. Z kolei w Gazecie Lubuskiej głos zabrał Janusz Jasińśki – właściciel klubu.
Oto długi wpis Konrada Witrylaka:
Nie chciałem komentować swojego odejścia z Rady Nadzorczej SSA „Grono” czyli koszykarskiego „Zastalu” i całej sytuacji wokół zielonogórskiej koszykówki. Wielokrotnie przedstawiciele różnych mediów zapraszali mnie na rozmowę, czy prosili o komentarz. Uważałem, że nie ma to sensu. Swoje powiedziałem, podziękowałem, a Klub niech działa dalej i niech mu się wiedzie jak najlepiej. Jednak ilość nieprawdziwych informacji, które w ostatnim czasie przetoczyły się przez media, a także niewybrednych ataków personalnych na mnie, zmusza mnie do ponownego zabrania głosu
i szerszego komentarza.
1 grudnia tego roku zrezygnowałem (wysyłając listy polecone do Prezesa Zarządu i Przewodniczącego Rady Nadzorczej) z zasiadania w Radzie Nadzorczej „Grono” S.S.A. Informację o tym fakcie przekazałem członkom Rady Nadzorczej. Z jednym spotkałem się osobiście. Rada Nadzorcza liczyła wtedy 7 osób.
Dzień później poinformowałem o tym na swoim prywatnym Facebooku. Byłem szczerze zdziwiony ilością ciepłych telefonów, smsów, komentarzy z podziękowaniami za te 12 lat. Odzywały się osoby, których bardzo dawno nie widziałem, z którymi lata całe nie rozmawiałem, co do których byłem pewny, że już o mnie nie pamiętają. Koszykarze, trenerzy, agenci, działacze, znajomi i inne osoby związane w taki czy inny sposób z koszykówką. To niezmiernie miłe, że ktoś zauważył i docenił te lata nieodpłatnego zaangażowania, kosztem własnego czasu czy rodziny. Nie żalę się. Była to moja decyzja. Realizowałem swoją pasję i byłem częścią klubu, który znaczył i wciąż znaczy dla mnie bardzo dużo.
Już nie pierwszy próbowałem odejść z Rady Nadzorczej „Grono” S.S.A. Za każdym razem powody były podobne – brak z mojej strony akceptacji dla działań Przewodniczącego Rady Nadzorczej
i jednocześnie właściciela Klubu. Dotyczyło to głównie konstruowania budżetu klubu, bieżących płatności czy spłacania zobowiązań z lat poprzednich oraz braku pełnego wglądu w dokumenty finansowo – księgowe Spółki. Nieraz musiałem się tłumaczyć przed zawodnikami, czy trenerami
z opóźnień w płatnościach. Często prosili mnie oni też o pomoc w rozwiązywaniu tych problemów.
Nie ukrywam, że z wieloma z nich się zakumplowałem. Może to było dla nich obciążeniem, ponieważ jeden z nich, gdy zapytał Janusza Jasińskiego kiedy dostanie zaległe wynagrodzenie, usłyszał – „Idź do Kondzia. Niech ci on zapłaci”. Było mi po ludzku źle, że są w ten sposób traktowani przez Klub. Nie będę ich tu wymieniał z imienia i nazwiska. Myślę, że zainteresowani wiedzą o kim mówię.
Konflikty dotyczyły również nieporozumień bezpośrednio między właścicielem a mną. Spierać się można. Nawet trzeba, ale nie mogłem znieść odnoszących się do mnie stwierdzeń typu „jak wpłacisz swój prywatny milion do klubu do będziesz miał cokolwiek do powiedzenia”, czy „ja się tobie nie w…..am w papiery to ty mi nie mów jak mam prowadzić Klub”. W tamtych przypadkach, po tym jak byłem proszony żebym się z decyzji wycofał, chowałem dumę w kieszeń i wracałem próbując dalej pomóc na tyle na ile mogłem i na ile mi pozwolono.
Zeszły sezon (2019-2020) miał być przełomowy. I w większości był. Pewnie pamiętacie, ale przypomnę, że przed jego rozpoczęciem mówiło się o tym, że Klub upadnie. Faktycznie, był to scenariusz bardzo realny. W pewnym momencie byłem pewny, że to koniec. Poprosiliśmy Janusza Jasińskiego o przedstawienie całkowitej kwoty zadłużenia Klubu. Wersji przedstawionych przez Janusza Jasińskiego było kilka. Każda inna. Po raz kolejny, mimo próśb nie przedstawił nam żadnych dokumentów. Stanęło, wg jego tabelarycznych wyliczeń na kwocie 6.000.000 zł. Przyznam, że ogarnęło nas przerażenie. Nigdy wcześniej, ani na posiedzeniach Rady Nadzorczej, czy też w moich prywatnych rozmowach z Januszem Jasińskim taka kwota nie padła. Rok obrachunkowy w Grono S.S.A trwa od 1 lipca do 30 czerwca. Przez cały czas mojej działalności w Klubie, jedyne dokumenty jakie nam przekazywano, to w okolicach września każdego roku – bilans za dany rok obrachunkowy, rachunek zysków i strat oraz opinię biegłego rewidenta/sprawozdanie z badania rocznego sprawozdania finansowego. Dane te są ogólnie dostępne. I tak za ostatnie lata:
– rok obrachunkowy 1.07.2016-30.06.2017 – zysk 52.429,87 zł
– rok obrachunkowy 01.07.2017-30.06.2018 – zysk 20.087,08 zł
– rok obrachunkowy 01.07.2018-30.06.2019 – strata 1.099.608,53 zł
– rok obrachunkowy 01.07.2019-30.06.2020 – nie mam danych. Brak również na stronie https://ekrs.ms.gov.pl/rdf/pd/search_df
Za każdym razem opinie biegłego rewidenta mówiły, że sprawozdanie z działalności spółki zostało sporządzone zgodnie z ustawą o rachunkowości, jest zgodne z informacjami zawartymi w sprawozdaniu finansowym i że nie stwierdza się istotnych zniekształceń w sprawozdaniu z działalności. Na tej podstawie, nie mając wglądu w żadne inne dokumenty finansowe zarówno ja jak i pozostali członkowie Rady Nadzorczej dokonywaliśmy oceny sprawozdania finansowego.
Oczywiście docierały do nas sygnały o dużo wyższym zadłużeniu Klubu, ale nie było żadnych przesłanek by nie wierzyć w opinie biegłego rewidenta, a właściciel nigdy nie przedstawiał, mimo wielokrotnych próśb, przynajmniej mnie, innych dokumentów.
Dlatego wieść, że zadłużenie klubu wynosi naprawdę około 6 milionów złotych spadła na nas jak grom z jasnego nieba.
Był to krytyczny moment. Jednak właśnie wtedy Prezydent Miasta i sponsorzy zaproponowali Januszowi Jasińskiemu próbę ratowania klubu, „plan naprawczy”, którego miałem być częścią. Plan pokrótce miał polegać na tym, że budujemy dużo tańszy zespół a pieniądze z Miasta i części sponsorów miały pójść na wynagrodzenia zawodników i trenerów (za wydatkowanie tych środków odpowiadałem ja), a inne płatności i zaległości miały być spłacane z pozostałych wpływów. Umówiliśmy się wtedy, że budżet na sezon na zawodników i trenerów nie może przekroczyć 4 mln zł. Udało się wtedy zbudować świetny zespół, a przede wszystkim zatrudnić znakomitego trenera. Wydawało się, że idzie świetnie. Wyniki sportowe znakomite, wynagrodzenia płacone na czas, zobowiązania z lat poprzednich częściowo spłacone (wg późniejszych słów Janusza Jasińskiego przeszło 4 mln), a wizerunek klubu mocno zyskiwał. Sezon niespodziewanie skończył się w połowie marca w związku z wybuchem pandemii i zakończeniem rozgrywek. Zdobyliśmy Mistrzostwo Polski. Zajęliśmy znakomite miejsce w lidze VTB. I … zaczęły się schody. Janusz Jasiński, bez konsultacji ze mną (a taka była umowa) podpisał ugody z zawodnikami proponując im nie tylko pensję za marzec ale i dwie dodatkowo! Nikt w Polsce nie był na tyle bogaty by to zrobić. My tak! Na moje pytanie skąd weźmie na to pieniądze powiedział, że z bonusa z VTB. Wtedy zdecydowałem, że moja misja w Klubie dobiegła końca, bo po pierwsze niedotrzymanie uzgodnień spowodowało, iż po ludzku czułem się zignorowany, a po drugie….przestałem definitywnie wierzyć Januszowi Jasińskiemu, że będzie dobrze. Wiem, że późno…
Z tego co dziś słyszę (choć może się mylę, bo od kwietnia nie działam fizycznie w klubie) część zawodników nie otrzymała jeszcze całości tych dodatkowych świadczeń.
We wrześniu tego roku Prezydent zaproponował spotkanie, by porozmawiać co dalej robić z koszykówką w obliczu pandemii. W spotkaniu mieli wziąć udział Prezydent, członkowie Rady Nadzorczej i najważniejsi sponsorzy. Aby przygotować się do spotkania poprosiliśmy o dane ile zostało zobowiązań, ile spłaciliśmy w zeszłym roku. Co się okazało? Zostało 6.000.000 zł! Na pytanie skąd taka kwota, przecież przed rozpoczęciem sezonu było 6.000.000 zł, a spłacono, wg oświadczenia Janusza Jasińskiego przeszło 4.000.000 zł, to powinno zostać 2.000.000 zł. Padła odpowiedź :- to nie Monopoly, a realne pieniądze. Co autor miał na myśli? Trudno powiedzieć. Mało tego, część tych wykazanych zobowiązań w kwocie 6.000.000 zł udało mi się zweryfikować dzwoniąc do zawodników czy trenerów. Nie wszystkie wykazane przez Janusza Jasińskiego kwoty były zgodne z tym co usłyszałem od powyższych. Były zaniżone. A były tam nawet zobowiązania sięgające kilku lat wstecz.
Moje odejście z Klubu było moją osobistą decyzją i nie ma nic wspólnego z Miastem Zielona Góra. Przecież moje miejsce, jeśli będzie taka wola, zawsze może zająć inna osoba z Urzędu. Łączenie mojego odejścia z „odejściem Miasta od wspierania klubu” jest kłamstwem i manipulacją. Miasto od wielu lat wspiera koszykówkę. Wsparcie jest w formie gotówki, a także w formie udostępnienia obiektów sportowych praktycznie za darmo. Środki finansowe dla klubu (nie licząc 2019 r. gdzie środki zostały znacząco, jednorazowo zwiększone) mieściły się w kwotach 0,9 mln zł – 1,6 mln zł. Miasto w 2020 roku przekazało do klubu 1,5 mln zł w gotówce. Przypominam, że mamy rok z epidemią. Nie rozumiem więc gdzie tu odwrócenie się miasta od klubu? Czy Prezydent Miasta powiedział, że przestanie wspierać koszykówkę? Oczywiście, że nie. Powiedział tylko, że Miasto nie będzie w stanie wspierać sportu w takiej wysokości jak do tej pory. Miasto samo nie wie jak będzie wyglądał realny budżet w 2021 r. Wiemy jedno, będzie on trudny. Dlatego dopiero w trakcie roku będzie wiadomo w jakiej formie Miasto będzie mogło wesprzeć sport zawodowy. Pewne jest, że nie będzie to tyle środków finansowych co w tym roku. Natomiast na dzień dzisiejszy nikt nie poda konkretnej kwoty.
W audycji w RZG padło z ust redaktora Flugela stwierdzenie, że zgadza się on z Panem Jasińskim, że jeśli do Miasta wpłynie 10% mniej środków to Miasto powinno o 10% ściąć wydatki dla wszystkich. Po pierwsze nie wiem skąd się wzięło to 10%. Rozumiem, że to przykładowa wielkość. Widać tu jednak, że rozmówcy nie znają konstrukcji budżetu Miasta – JST. Środki finansowe, z których Miasto może wspierać sport są wydatkami bieżącymi, który mogą być finansowane WYŁĄCZNIE z dochodów bieżących. Co to oznacza? Oznacza, że na te wydatki JST nie może zaciągnąć kredytu. Wydatki inwestycyjne (wspomniana przez Pana Flugela Ochla) mogą być finansowane z kredytu. Mało tego, najistotniejsze inwestycje miasta są realizowane przy współudziale środków zewnętrznych (z UE lub programów krajowych). Współfinansowanie wynosi od 50% – do 85% wartości inwestycji. Oznacza to, że na jedną wydaną przez Miasto złotówkę dostajemy nawet 4 ze źródeł zewnętrznych. Z wszystkich informacji jakie posiadamy wynika, że właśnie dochody bieżące (głównie udział w podatku PIT) spadną najmocniej. O ile? Nie wiadomo. Mówi się o kilkudziesięciu milionach złotych. Biorąc pod uwagę, że 75% wydatków bieżących to tzw. wydatki sztywne (wynagrodzenia, utrzymanie szkół, przedszkoli, zasiłki, świadczenia MOPS itd.) to ubytek kwoty kilkudziesięciu milionów może oznaczać olbrzymie kłopoty dla budżetu Miasta. W mojej ocenie jeżeli wyborem będzie finansowanie sportu kosztem zwolnień ludzi, bądź ograniczania świadczeń społecznych i opiekuńczych, to wybór będzie prosty. A w zasadzie może nie być wyboru.
Co do obecnego sezonu to też jestem, znając sytuację w Klubie, mocno zaskoczony. Klub zakontraktował 7 zawodników zagranicznych, chodź grać może tylko 6. Trudno zrozumieć. Można powiedzieć, że to prywatny klub i właściciel sam podejmuje decyzje. Tyle tylko, że Klub obraca głownie pieniędzmi: Miasta (mieszkańców), kibiców (mieszkańców) i sponsorów (również w dużej mierze mieszkańców). Prywatne pieniądze przekazywane przez Janusza Jasińskiego (z całym szacunkiem, że chce to robić) stanowią zdecydowaną mniejszość budżetu klubu. Więc czy naprawdę powinien to robić tylko wg własnego uznania? Zostawiam odpowiedź Wam.
Takie są powody mojej rezygnacji z Rady Nadzorczej SSA „Grono” Nie chcę firmować działań, które moim zdaniem, wprowadzają klub na bardzo, bardzo trudną i wyboista drogę. Życzę szczerze Klubowi jak najlepiej mimo, że w ocenie Janusza Jasińskiego wyrażonej na Twitterze jestem jego „największym błędem”. Przykre, ale przyjmuję na klatę.
Mam nadzieję, że Klub mimo wszystko przetrwa, dla nas kibiców.
Janusz Jasiński – właściciel Zastalu z kolei przekazuje GL następujące słowa:
To słowo przeciw słowu. Dla mnie jest to trochę śmieszne, bo wczoraj było 10 milionów, dziś jest sześć, jutro może będą trzy? Nie zamierzam się rozpisywać na Facebooku. Chcemy porozmawiać jak ludzie. Od sierpnia pan prezydent nie miał czasu na spotkanie i zanim my wystosujemy stanowisko, to chcemy porozmawiać z panem prezydentem
I dodaje:
Jak jest tak beznadziejnie, to dlaczego nie sprzedajemy Lundberga, czy Groselle’a? Bo wszystko jest pod kontrolą! Nie ma żadnego ryzyka. Od pięciu lat nie mieliśmy tak dobrej sytuacji, jak teraz. Jeżeli ktoś nie wierzy, to niech sprawdzi, czy jesteśmy „zbanowani” w FIBA i czy mamy niezrealizowane jakieś porozumienia. Wszystko jest płacone według harmonogramów. Nie ma żadnych zagrożeń.
Mamy większy budżet, niż w zeszłym roku, jeżeli chodzi o przychody. Natomiast wydajemy jeszcze mniej pieniędzy na zawodników i koszty funkcjonowania. Nasze wydatki są mniejsze, mimo siedmiu obcokrajowców w składzie. Są podpisywane kolejne umowy sponsorskie i na ten moment, nie są zagrożone obecne.
Chcę uspokoić kibiców, a najlepszym dowodem jest gra drużyny. Według wielu specjalistów, obecny Zastal jest jedną z najlepszych drużyn w historii funkcjonowania klubu. Natomiast wydatki na drużynę mamy najmniejsze od 2012 roku. W poprzednim sezonie mieliśmy „eco-Stelmet”, to teraz mamy „smart-Zastal”. Wydajemy nasze pieniądze w sposób najrozsądniejszy. Kontrakty zawodników są realizowane terminowo. Gdyby sytuacja była trudna, nie odpowiedzielibyśmy negatywnie na lukratywną ofertę od rosyjskiego giganta za „Iffe” Lundberga. Promocja Zielonej Góry, zarówno w kraju, jak i za jej granicami jest doskonała. Z pewnością kilkukrotnie zwracają się przeznaczone przez miasto środki na funkcjonowanie klubu