Stelmet mógł nie grać przez… dziurę w dachu. Ale pokonał Polpharmę!

fot. Jacek Białogłowy

Opóźniony o ponad godzinę mecz koszykarzy Stelmetu Enei BC z Polpharmą w Starogardzie Gdańskim zakończył się zwycięstwem zielonogórzan 94:80 . Rozpoczęcie spotkania stało pod znakiem zapytania, ponieważ dach starogardzkiej hali… przeciekał, a parkiet stał się mokry! Na szczęście kuriozalną sytuację udało się opanować.

Zacznijmy od początku. Trzeba przyznać, że przed meczem działo się sporo. Ekipa Stelmetu przyjechała na halę około półtorej godziny przed startem spotkania (mecz miał się odbyć o 19.00) i została zaskoczona. Na parkiecie bowiem stała spora kałuża wody! W to miejsce położono szmatę, ale woda cały czas kapała z dachu… Zapanowała konsternacja i rozpoczęcie spotkania stanęło pod sporym znakiem zapytania! Dostaliśmy informację o próbie podjęcia naprawy przeciekającego dachu, ale nie udało się go skutecznie załatać. Problem się powtarzał.

Następnie komisarz rozmawiał z obiema zespołami, z kapitanami obu drużyn i kilka razy przesuwał porę podjęcia ostatecznej decyzji – gramy, czy odwołujemy. Osoby decyzyjne w końcu wyczytały w regulaminie, że mogą wydać werdykt dopiero na godzinę po planowanym rozpoczęciu spotkania, czyli dopiero o godz. 20.00 (do czego czasu organizator miał możliwość usunięcia usterki). Dodajmy tylko, że wcześniej chciano tego dokonać już pół godziny wcześniej… Sytuacja zaczęła robić się coraz bardziej kuriozalna, wręcz komiczna, a kibice zgromadzeni w hali wyrazili swoje niezadowolenie gwizdami.

Byliśmy już niemal przekonani, że mecz zostanie odwołany. Ostatecznie nad parkietem postanowiono… powiesić płachtę z materiału, który nie przepuszcza wody i po tej chałupniczej naprawie spotkanie rozpoczęło się z ponad godzinnym opóźnieniem. Uniknięto zatem skandalu. To przecież ekstraklasa koszykarzy, każdy klub musi spełniać wymagane warunki związane z odpowiednią infrastrukturą, więc taka sytuacji w ogóle nie powinna mieć miejsca!

Jeżeli chodzi o przebieg samego meczu, który rozpoczął się około kwadrans po 20.00 – to pierwsza kwarta była dość wyrównana i zakończyła się tylko jednopunktową przewagą zielonogórzan – 21:20. W drugiej Stelmet był nieco lepszy i wygrał różnicą trzech „oczek” – 24:21. Łatwo więc obliczyć, że drużyna trenera Igora Jovovicia prowadziła po pierwszej połowie 45:41. Warto zaznaczyć, że w naszym zespole zadebiutował w końcu powracający po kontuzji, mierzący 211 cm – Darko Planinić.

W trzeciej kwarcie Stelmet zaczął powiększać swoją przewagę. Mecz był twardy i fizyczny, obfitował w szalone akcje. Po 23 minutach rywalizacji zielonogórzanie prowadzili 53:44. W pewnym momencie swój udział w tym meczu musiał zakończyć Żelejko Sakić. W III partii Chorwat popełnił faul niesportowy, a następnie przewinienie, które zdyskwalifikowało go już z dalszej gry. W 27 minucie było już tylko 59:53 dla gości, a ostatecznie Stelmet prowadził po trzeciej kwarcie 73:63. Wygrał tę partię 28:22.

W czwartej, ostatniej części meczu, dziesięciopunktowa przewaga Stelmetu zaczęła topnieć. Po 35 minutach gry było już tylko 81:73 dla przyjezdnych. Później ekipa Jovovicia doszła do głosu i zrobiło się nawet 87:74. Na nieco ponad minutę do końca pojedynku zielonogórzanie prowadzili już 89:78, po chwili „trójkę” dołożył jeszcze Przemysław Zamojski i wygrana wydawała się już całkowicie niezagrożona. Niektórzy fani Polpharmy zaczęli już przed końcową syreną opuszczać halę. Stelmet ostatecznie pokonał po ciężkim meczu 94:80. Zielonogórzanie są nadal niepokonani w PLK!

Polpharma Starogard Gdański – Stelmet Enea BC Zielona Góra 80:94 (20:21, 21:24, 22:28, 17:21)

Najwięcej punktów dla Stelmetu w tym meczu zdobyli: Boris Savović i Michał Sokołowski – obaj po 17, Żelejko Sakić – 12, Przemysław Zamojski i Gabe DeVoe – obaj po 11.

Exit mobile version