Zimne noce, uciążliwe owady i brak łazienki. Tak od dwóch lat wygląda życie pani Danuty i jej męża. Zielonogórzanie mieszkają w przyczepie przy ulicy Batorego, obok hipermarketu.
Do naszego miasta przyjechali za pracą z Częstochowy. Ich warunki bytowe się nie poprawiły. Oboje zarabiają łącznie około 1500 złotych miesięcznie.
W grudniu wysłali pismo do magistratu z prośbą o mieszkanie socjalne. Otrzymali odpowiedź, że nie zostali wpisani na listę oczekujących. Może do tego dojść dopiero pod koniec roku. Podczas programu „RZG Interwencje”, pani Danuta opowiedziała nam, jak wygląda życie w przyczepie:
Na mieszkania socjalne czeka obecnie około 600 rodzin. Mówi Hanna Garbaj, kierownik Biura Gospodarki Mieszkaniowej w magistracie:
Natomiast kierownik Działu Utrzymania Budynków w Zakładzie Gospodarki Mieszkaniowej Paweł Wysocki dodał, że w naszym mieście jest obecnie kilka tysięcy mieszkań komunalnych i kilkaset socjalnych. Zapotrzebowanie jest jednak większe:
Z kolei radna PiS-u Bożena Ronowicz twierdzi, że miasto ma obowiązek pomagania takim osobom, jak pani Danuta i jej mąż. Według radnej, pomoc socjalna w Zielonej Górze jest niewydolna:
Głos w dyskusji zabrał również Tomasz Nesterowicz. Radny SLD twierdzi, że w Zielonej Górze powinno powstać więcej mieszkań socjalnych. Jako dobry przykład podaje Poznań:
Do tematu będziemy wracać.