Jeszcze w tym roku w Zielonej Górze mają się pojawić trzy mini autobusy, które obsługiwać będą transport z budowanego parkingu przy Palmiarni do centrum. Jak się okazuje, to nie pierwsza tego typu inwestycja w mieście. Po „Winnym Grodzie” jeździły już autobusy w pomniejszonej wersji. Chodzi o pojazd o nazwie „Kapena City”. Miejski Zakład Komunikacji wykorzystywał je w latach 1998 – 2005.
Skąd Kapena wzięła się w Zielonej Górze?
Jak czytamy w archiwum Miejskiego Zakładu Komunikacji w Zielonej Górze: „O skomunikowaniu osiedla [Braniborskiego – przyp. redakcji] z resztą miasta mówiło się od ok. 20 lat, publikacja GL z jesieni 1997 r. wywołała ożywienie w tej sprawie. Mieszkańcy zaczęli pisać petycje do MZK i Miasta. Sprawa poruszana była na sesjach Rady Miasta, o zapewnieniu komunikacji mieszkańcom zrobiło się głośno i wzbudzała ona wiele emocji m.in. brak dojazdu do Domu Kombatanta.”
Do dziś stromy podjazd w tamtym rejonie Zielonej Góry sprawia problem pojazdom o większych gabarytach. Jednak na skutek presji mieszkańców osiedla Braniborskiego w 1997 roku miasto zorganizowało pokaz mini autobusów. Zaproszone zostały firmy produkujące takie pojazdy. Przez 3 dni autobusy firm Sorpol, Otoyol (notabene przygotowany przez PKS Zielona Góra) i Kapena kursowały na trasie Dworzec PKP – Chrobrego – pl. Piłsudskiego – Podgórna – Wrocławska – Lwowska – Lubuska – Braniborska – Wrocławska – Dworzec PKP. Najlepiej w testach wypadł pojazd, który możecie zobaczyć na fotografiach poniżej.
Zakup wozów Kapena City
Zakupiono Kapeny, pomimo że nie były najtańszą opcją (Autobus Sorpolu kosztował 120 tysięcy złotych a Kapena 190 tysięcy złotych). Otrzymały one numery boczne 21, 22 i 23. 8 kwietnia 1998 roku po raz pierwszy zielonogórskie Kapeny wyjechały na kurs linii nr 6 po trasie Dworzec PKP – Chrobrego – pl. Piłsudskiego – Wrocławska – Lwowska – Braniborska – Wrocławska – pl. Piłsudskiego – Chrobrego – Dworzec PKP. Autobusy jeździły od poniedziałku do soboty od 5:00 do 22:00 a w niedzielę i święta od 7:00 do 22:00.
Jak mówi Joanna Kilkowska, która zajmuje się archiwum MZK – miasto jednak nie sfinansowało Kapen. Miejski Zakład Komunikacji musiał zakupić je, zaciągając kredyt:
„Niestety, w tym momencie, w ’98 roku brakowało tych pieniędzy. Miejski Zakład Komunikacji musiał sam sfinansować je, biorąc na siebie kredyt. I zakupiono te wozy, wyjechały one ostatecznie w kwietniu ’98 roku. I jeździły w Zielonej Górze głównie po osiedlu Braniborskim, ale też na liniach nocnych do 2005 roku”.
Z kolei Jacek Newelski, kierownik działu przewozów MZK, ale także kierowca, który miał okazje jeździć Kapenami – opowiada, że wówczas kontrowersji nie brakowało:
„Od samego początku różne były opnie. Jedni byli za tym żebyśmy je kupili inni byli przeciwko – tak jest zawsze. Natomiast dla nas ostatecznym sprawdzianem jest to czy korzystają z nich pasażerowie. No autobusy przewoziły tych pasażerów. W momencie teraz, gdybyśmy na przykład chcieli zabrać linie z ul. Braniborskiej, to myślę, że tych przeciwników byłoby bardzo wielu.”
Wady i zalety
Niewątpliwe zaletami tego pojazdu, zbudowanego na podwoziu ciężarówki Iveco Daily, była jego zwrotność i możliwość wjechania pod stromy podjazd. Niewielkie gabaryty predysponowały miniautobus także do obsługi mniej uczęszczanych linii w tym nocnych przejazdów. Kapena dodatkowo zarabiała na siebie wynajmem na śluby i wesela. Autobusy te oczywiście miały także swoje wady. Ze względu na to, że pojazdy, które trafiły do Zielonej Góry, były jeszcze prototypami – pułapek czyhających na kierowców i pasażerów pojawiło się kilka. O problemach z drzwiami, skrzynią biegów i obciążeniem tylnej osi przez pasażerów opowiedzieli nam ówcześni kierowcy:
– Marek Ciuryś, obecnie planujący prace kierowców MZK – wcześniej kierowca, który rozpoczął swoją pracę właśnie na Kapenach City w Zielonej Górze:
„Jak za dużo osób stało na tyle autobusu, to podnosił przód i nie można było kierować tym autobusem. Po prostu mówiło się ludziom, żeby przeszli do przodu, bo nie pojedziemy. Były też zawody na temat: kto dalej podjedzie, na którym biegu, bo te silniki lubiły wysokie obroty. Jak ktoś nie dobrał odpowiedniego biegu, to pod Braniborską ciężko było podjechać. Sprężarki nie nadążały naładować zbiorników, żeby potem można było swobodnie otworzyć drzwi. Otwierały się bardzo powoli – pasażerowie np. wiedzieli, że trzeba pomóc, tam popchnąć te drzwi żeby się szybciej otworzyły.”
Z kolei Robert Andruszewski, obecnie dyspozytor MZK, który kiedyś kierował Kapenami – uporał się samodzielnie z bardzo nietypowym problemem:
„Kiedy było gorąco w kabinie, drążek zmiany biegów przyklejał się do dłoni. Wówczas sobie wymyśliłem, że nałożę nakładkę, którą się stosuje do zamykania np. tuby do pianki po goleniu, która nie stawiała tego oporu i mogłem spokojnie dzięki temu swobodnie zmieniać biegi i ręce miałem czyste. Pewnego razu źle dobrałem biegi, ponieważ źle oceniłem „zawartość” autobusu, dojeżdżając do połowy ul. Braniborskiej do góry, myślałem, że będzie wielka awantura – podeszła pani, taka starsza i mówi: „Eeee, panie, pan i tak i tak wysoko zajechał”. I to mnie uszczęśliwiło i byłem szczęśliwy, że skończyło się to tak delikatnie”.
Na poniższym filmie z 19 kwietnia 2000 można zauważyć ten mini autobus przejeżdżający al. Konstytucji 3 maja. (w 13 minucie i 9 sekundzie).
Zdjęcia wykorzystane w materiale zostały udostępnione dzięki uprzejmości MZK Zielona Góra oraz pana Jacka Newelskiego.