Koszykarze Aldemedu SKM-u Zastalu Zielona Góra przegrali wczoraj z Niedźwiadkami Przemyśl w ogromnych rozmiarach, 35 punktami, pierwszy mecz o awans do najlepszej ósemki rozgrywek II ligi.
Być może byłoby inaczej, gdyby młodzi koszykarze nie musieli przez ostatnie dni uczestniczyć w kompromitującej rozgrywce pomiędzy działaczami, a trenerem Dawidem Mazurem.
Przez większą część obecnego sezonu można było SKM oraz trenera Mazura tylko chwalić. Zespół U19 grał w finale Młodzieżowego Pucharu Polski, był trzeci w mistrzostwach Polski do lat 19, co jest wielkim sukcesem drużyny, która nie była przez nikogo wymieniana przez faworytów. Do tego w II lidze Aldemed SKM(w większości ci sami koszykarze) wszedł spokojnie do playoffów i z szóstego miejsca ograł w I rundzie trzecią Obrę Kościan i miał zacząć grę w II rundzie.
Tymczasem miesiąc temu trener Dawid Mazur ogłosił swoim podopiecznym, że odchodzi po sezonie z SKM-u. Kilka dni później powtórzył to do mojego mikrofonu. Powód odejścia? Tajemniczy „czynnik ludzki” – mówił trener Mazur i dodawał, trochę mętnie, że nie został odpowiednio doceniony.
Popytałem w środowisku o ów czynnik ludzki – usłyszałem od kilku osób, że nie była już możliwa współpraca trenera z jednym z prezesów SKM-u, z którym panowie się nie cierpią.
No dobrze, ale zapyta ktoś – co to ma wspólnego z meczem w Przemyślu?
Otóż dwa tygodnie po ogłoszeniu odejścia Dawid Mazur zostaje wezwany przez władze klubu i dostaje propozycję nie do odrzucenia – wcześniejsze rozwiązanie umowy z SKM-em za porozumieniem stron. Czyli tak naprawdę zostaje wyrzucony choć umowa Mazur – SKM jest podpisana do końca czerwca.
Powody rozstania są nie do końca jasne choć część z nich przekazał mi jeden z prezesów klubu. Otóż w ładnych słowach ujmując – to nieprzestrzeganie zapisów umowy z klubem przez trenera.
Konkretniej – Mazur według SKM-u nie miał prawa powiedzieć zawodnikom i w radiu, że odchodzi, bo najpierw musiał to ustalić z klubem.
Wow – naprawdę poważne wykroczenie!
Ale jest i inne. Oczernianie klubu!
Jak trener oczerniał SKM? Stwierdził w kilku wypowiedziach publicznych, że w jego zespół nikt nie wierzył, a mimo tego chłopcy osiągnęli sukcesy!!! Wow nr 2! Powiedział prawdę i zgrzeszył! Panowie – czy ktoś naprawdę wierzył, że SKM zajdzie tak daleko w tym sezonie?
Czy to nie prezesi mówili chociażby, że gracze SKM-u nie są faworytami, ale jadą się na kolejne turnieje się bawić i zrobią co będą mogli…No wiara bije z tych słów ogromna!
Jakie jeszcze były powody zwolnienia? „Aaaa tu Panie Jacku więcej nie powiemy, ale były to też powody wewnętrzne, formalno-organizacyjno-prawne”.
Buhahaha – to jest argument, którego nie można obalić!
Czy chodzi o to, co się mówi w kuluarach? Że Mazur ma trudny charakter, że chciał mieć pełnię władzy nad pionem sportowym, a cały klub powinien pracować na niego?
Naprawdę z takich powodów wygania się z klubu dwa miesiące przed końcem sezonu trenera i de facto zrywa się umowę choć za chwilę zaczynają się playoffy?
No ale wróćmy do szopki przedprzemyskiej.
Dawid Mazur jest na wypowiedzeniu, ale musi odebrać zaległy urlop. Urlop zaczyna biec od 14 kwietnia. Czyli zaczyna się….dzień przed wyjazdem do Przemyśla.
W każdym razie w czwartek zaczyna się cyrk. Dawid Mazur ogłasza, że nie pojedzie z zespołem do Przemyśla. Czemu? Bo jest na urlopie, klubowi mówi, że ma coś wcześniej poplanowane. A tak naprawdę wygląda na to, że obraził się na to, że klub wypowiedział mu wcześniej umowę i brak wyjazdu będzie odegraniem się na SKM-ie.
Działacze jednocześnie twierdzą, że dali mu możliwość – nawet mimo urlopu – wyjazdu do Przemyśla, a za niewykorzystany urlop mógłby mieć zapłacony ekwiwalent.
Mazur jednak ani w czwartek ani w piątek nie przyjmuje tego warunku i zapowiada, że do Przemyśla nie pojedzie. To z kolei szokujące, bo co z koszykarzami, których doprowadził do sukcesu, którzy mu zaufali i dziękowali za to, dokąd ich poprowadził? Wygląda na to, że duma Mazura ważniejsza jest w tym momencie od roli trenera – wychowawcy.
Mazur w międzyczasie spotyka się z kapitanem i wicekapitanem drużyny, rozmawia z nimi, tłumaczy swoją decyzję, a część młodych chłopaków za chwilę zapowiada, że bez trenera też nie pojedzie na mecz w Przemyślu!
Przez piątek trwają rozmowy, przekonywanie koszykarzy, którzy chcą zostać. Są jednak też tacy gracze, którzy mówią po przemyśleniu sprawy wprost – wiemy, co się stało, nie mamy pretensji do trenera, ale my chcemy grać w kosza i jedziemy!
Zarząd spotyka się z zespołem i zapowiada, że na mecz na drugim końcu Polski pojedzie asystent Mazura – Bartek Przybyła i zawodnicy muszą jechać z nim!
Wszyscy gracze powoli zmieniają zdanie, najdłużej waha się jeden z liderów, Ilian Węgrowski, który długo twardo obstaje przy pozostaniu w Zielonej Górze aż w końcu decyduje się pojechać.
I postawa chłopaków jest w tym wszystkim najrozsądniejsza wg. mnie. Z jednej strony pokazali solidarność z trenerem, z drugiej – nie po to cały sezon zapieprzali, żeby teraz gierki dorosłych miały im popsuć zabawę.
Choć prawdę mówiąc patrząc na występ w Przemyślu nie sposób odnieść wrażenia, że całe zamieszanie miało na nich wpływ.
Do tego ruszyli do Przemyśla w sobotę rano! Na mecz, który był o 20:00 wyjechali o 5 rano. Do przejechania – 686 kilometrów!
Czemu tak? Tu słyszę różne wersje wydarzeń. Pierwsza – bo zapadła decyzja, że zespół czeka na tych, którzy byli w składzie Enei Zastalu BC Zielona Góra w piątkowym meczu ze Spójnią Stargard(Dydak, Góreńczyk); druga – bo trener Przybylak miał zaliczenia na uczelni i mógł jechać dopiero w sobotę, trzecia – bo nie ma za bardzo pieniędzy, żeby jechać z dwoma noclegami. Jeden z członków zarządu mówi mi, że chodziło tylko o pierwszą z tych sytuacji.
Ale wiecie szanowni kibice, że to jeszcze nie koniec szopki? Bo Dawid Mazur – urlopowany, twardo obstający przy tym, że do Przemyśla nie pojedzie…nagle na godzinę przed meczem pojawia się w tymże Przemyślu.
Cyrk na kółkach! Czyżby trener przekonywany przez ludzi sportu w ZG zrozumiał, że się wygłupił? Że zostawianie chłopaków w takim momencie jest poniżej krytyki? W każdym razie trener na meczu był, ale niewiele z tego wyniknęło. SKM Zastal dostał lanie.
Dziś krótko powiedział mi tylko, że zdecydował się jednak jechać na mecz do Przemyśla, bo „są rzeczy ważniejsze niż finanse i sprawy formalne”. Ufff – dobrze, że trener to w końcu zrozumiał, szkoda, że dopiero w sobotę.
Pytanie – co się wydarzy w środę, kiedy w ZG będzie rewanż?
Wygląda na to, że do środy chyba znów będzie trochę cyrku, bo trener nie wie, czy będzie na ławce – to ma mu przekazać…kapitan SKM-u po rozmowie z działaczami. Wiceprezes SKM-u Arkadiusz Simiński powiedział mi z kolei, że…klub nie wie, co się zdarzy, co wymyśli trener!
Ludzie!!! Czy to jest na pewno poważne?
A gdyby tak dorośli zachowali się inaczej? Gdyby władze klubu nie podziękowały trenerowi przed końcówką sezonu posługując się wyimaginowanymi powodami? Gdyby trener mógł swą misję wypełnić i odejść zgodnie z kontraktem na koniec czerwca?
A gdyby trener – przepraszam za słowo – nie zwariował na koniec i nie zachował się tak, jak to się stało, ale stał ze swoimi chłopakami i był do końca dla nich, a dumę schował w kieszeni i pokazał klubowi klasę? Czy wynik mógł być wtedy lepszy? Tego nie sprawdzimy już niestety w żaden sposób.
I może SKM nie wygra półfinału, bo rywala ma silnego(walka toczy się do 2 zwycięstw).
Nie sposób jednak oprzeć się wrażeniu, że dorośli złapali za łopatki w piaskownicy i zaczęli się nimi okładać, a piaskiem oberwała młodzież. Szkoda, że ta wspaniała skądinąd przygoda kończy się tak bezsensownie.