Zapraszamy na wywiad z rozgrywającym Enei Stelmetu Zastalu Zielona Góra – Novakiem Musićem. Serb ocenia sensacyjną wygraną z Anwilem Włocławek, mówi o formie zespołu i swojej w ostatnich spotkaniach. Opowiada nam, co go najbardziej wkurzało od początku sezonu, na poprawie czego skupiał się najbardziej…
Mamy dwie wersje – audio i tekst.
RZG: Na początek wracamy do meczu z Anwilem – jak Wam się udało go wygrać?
Pierwsza i najważniejsza rzecz, która zdecydowała o naszej wygranej to był fakt, że uwierzyliśmy, że możemy to zrobić! I gdybyśmy taka wiarę mieli w każdym meczu mielibyśmy realne szansę wygrać z każdym!
RZG: No tak, ale wiesz – u nich byli gracze o dużych nazwiskach, ludzie, którzy zarabiają dużo więcej niż wy, na papierze byliście bez szans.
Byliśmy bardzo mocno skoncentrowani, staraliśmy się po prostu idealnie wykonać to, nad czym pracowaliśmy przez cały tydzień.
Zrobiliśmy wreszcie bardzo dużo mądrych rzeczy w obronie i po nich szło dużo naszych kontr.
Graliśmy cierpliwie w ataku; oczywiście było trochę błędów i pomyłek w ofensywie, to normalne, ale graliśmy spokojnie, cierpliwie, wiedzieliśmy co chcemy grać, jak grać i wykonaliśmy to rewelacyjnie.
RZG: Graliście dużo pick’n roli z Rakocevićem, dobrze go wykorzystaliście już w I kwarcie – to był jeden z kluczowych pomysłów ofensywnych?
Na pewno, pracowaliśmy nad tym w tygodniu.
Trener powtarzał nam, że musimy więcej wykorzystywać w grze naszych wysokich zawodników. No i spasowaliśmy się z nim świetnie, on świetnie otworzył nam ten mecz.
A początek każdego meczu to jedna z najważniejszych jego części. Wiesz – zrobisz dobre rzeczy, nabierasz zaufania do siebie i mocy na cały mecz. Gligorje znakomicie wszedł w mecz i zrobił dla nas świetną robotę.
RZG: Pierwsza połowa punktowo była wyrównana, po przerwie było ciach – i zaczęliście odjeżdżać w zadziwiająco łatwy sposób. Wytłumacz to.
Nie potrafię tego wyjaśnić! Nie wiem na przykład, co się działo w ich głowach natomiast wyglądali tak, jak my w kilku, chyba z pięciu meczach, kiedy wychodziliśmy z szatni i graliśmy po przerwie okropnie.
Oni chyba mieli podobny problem… Może myśleli, że wyjdą i gra sama ruszy? A stało się inaczej.
Na pewno była w nas większa energia. Pewnie byliśmy coraz pewniejsi, bo zobaczyliśmy, że możemy rywalizować z najlepszym zespołem w lidze i to nas niosło. I stąd robiła się coraz większa różnica.
RZG: Czy po tym meczu, a może po 3 meczach pod wodzą Syrvidisa możecie już powiedzieć – wiemy, jak grać w obronie, załapaliśmy pomysły trenera na atak – Wasza gra jest już ok?
Pewnie dzisiaj tak można stwierdzić. Było dużo wprowadzonych zmian do naszej gry, dalej są wprowadzane i tak będzie chyba do końca sezonu.
Wydaje mi się, że pokazujemy, że rzeczywiście mamy pomysł na grę i ten nowy pomysł daje efekty. W ogóle uważam, że te efekty były nawet w tych dwóch meczach, które przegraliśmy.
Ze Śląskiem przegraliśmy jedną akcją, z Kingiem graliśmy bez AJ Englisha, ale walczyliśmy, ok – to była wyraźniejsza porażka 10 punktami, ale według mnie pokazaliśmy dużo dobrych rzeczy już w tamtym meczu.
RZG: Stałem tu kilka minut za drzwiami podczas końcówki treningu – słyszałem, jak ze sobą rozmawiacie, śmiejecie się, atmosfera wydawała się świetna, trener z Wami rozmawiał, żartował. To efekt meczu z Anwilem, efekt lepszej gry, czy ta atmosfera to wynik zmiany trenera? Czy tak dobrze u Was było zawsze?
Atmosfera generalnie zależy od tego, jak się ze sobą zawodnicy dogadują. U nas natomiast na pewno po zmianie trenera pojawiła się nowa energia, pojawiła się świeża chęć pracy.
Oczywiście, że jak się taki mecz wygrywa to wszyscy są zaraz bardziej zadowoleni i jest jeszcze lepiej.
Ale też musimy uważać, nie podniecać się nie wiadomo jak tą wygraną. Trzeba myśleć o tym, że zostało 6 meczów… Nie można nie wiadomo ile świętować, trzeba zostawić tamten mecz za sobą, szykować się do kolejnego, a nie tylko się bawić, czy śmiać…
RZG: Tymczasem sytuacja jest napradę dobra dla Was – macie 2 wygrane więcej niż Sokół i ten mecz z Anwilem mocno przybliżył was do utrzymania. Jak byś ocenił w tej chwili wasze szanse? Utrzymanie to pewnik?
Przede wszystkim uważam, że nie możemy oglądać się na Sokoła. Nie możemy patrzeć i liczyć – my wygramy tyle, oni tyle, bo to nas zgubi.
W ogóle nawet jeśli za 2 kolejki będzie pewne utrzymanie to nie możemy sobie przestać grać. To nie jest sportowa postawa. Musimy nadal bić się wygraną w każdym meczu, jakbyśmy bili się o playoffy – oczywiście wiem, to nie jest możliwe, ale musimy mieć podejście wojowników. Myśleć o wygraniu kolejnych spotkań.
Wygrać i utrzymać się za 2 mecze, a potem odpuścić – to frajerskie podejście. Według mnie nie jesteśmy tacy. Oczywiście nasz cel to jak najszybsze utrzymanie. Ale do końca walczymy o jak najwięcej zwycięstw i zobaczymy co się uda zrobić.
RZG: Co z najbliższym rywalem, co sądzisz o Starcie Lublin?
Bardzo dobry zespół, mają świetny sezon, najlepszy, od kiedy jestem w Polsce.
Sporo ich meczów oglądałem, mają dobrych obwodowych, jak O’Reilly i Durham, obaj świetnie grają na piłce, to świetni strzelcy, potrafią też świetnie podawać. Świetna drużyna.
Wprawdzie wygraliśmy u nich, ale teraz oni pewnie przyjadą z wielką chęcią rewanżu, walczą też o playoffy, będą zdeterminowani.
Wydaje mi się w ogóle, że po naszej wygranej z Anwilem przeciwnicy inaczej nas będą traktować. Myślę, że wcześnie inni sądzili, że mecz z nami będzie łatwiejszy, teraz będą się lepiej na nasz przygotowywać. Spodziewam się twardego meczu, ale jeśli zrobimy to nad czym pracujemy – możemy spodziewać dobrego wyniku.
RZG: Co z tobą, jak się czujesz, jak określisz swoją formę po tych kilku miesiącach i w nowej trenerskiej rzeczywistości?
Cóż – miałem sporo lepszych i gorszych chwil, podobnie zresztą jak cały zespół, walczyłem z tą niestabilnością.
Czuję się teraz dobrze, jestem pewny siebie na boisku, cały czas wynik jest dla mnie najważniejszy, pod to podporządkowuję swoją grę i chcę zagrać jak najlepszych 6 ostatnich meczów w sezonie.
I powtórzę – czuję się dobrze, pewnie. Ciągle mam w grze w meczach małe cele – nie myślę o zdobyczach punktowych, czy ile będę miał asyst. Ale na przykład chcę zagrać mecz z jak najmniejszą ilością strat. I z Anwilem nie miałem ani jednej!
Moje straty mocno mi przeszkadzały i wkurzały od początku sezonu. Dużo oglądałem filmów ze swoją grą, próbowałem rozgryźć – co złego robię, że mam tyle strat, jaki mam problem…Czy to brak koncentracji, czy to brak indywidualnych umiejętności czy coś innego…
I cały czas obserwuję swoją grę i staram się ją poprawić, żeby być lepszym rozgrywającym, żeby lepiej kontrolować grę zespołu, żeby prowadzić zespół do zwycięstw!